Sekrety urody naszych XIX-wiecznych przodkiń

Wyobraźmy sobie olbrzymią salę balową z kryształowymi żyrandolami zwisającymi z sufitu. Wokoło rozbrzmiewają damskie chichoty, słychać szelest sukien: oto grono pięknych dam obleczonych w muśliny, jedwabie i koronki. Na nieskazitelnych cerach wykwitają różane rumieńce, przy skroniach wiją się pieczołowicie układane loki - efekty kilkugodzinnego krzątania się dookoła swej toalety. Odwróćmy na chwilę wzrok od tych wyszykowanych kobiet i spójrzmy ukradkiem do wnętrza garderoby. Jakie zabiegi musiały wykonać XIX-wieczne panny, by ukazać nam się w pełnej krasie?

https://pixabay.com/pl/vectors/pi%C5%82ka-uroczysto%C5%9B%C4%87-taniec-7361751/

NA PÓŁCE Z KOSMETYKAMI

Dla każdej zamożniejszej kobiety dopieszczenie swej urody było istotną częścią porannej toalety. W licznych fiolkach, pudełeczkach i słoiczkach skrywały się rozmaite mikstury, którymi owa dama podkreślała swoje wdzięki - nie tylko przed samym balem. Pomimo iż w "Przewodniku dla dam, czyli radach dla płci pięknej" z roku 1830 czytamy, że "dopomagać naturze, nieprzymuszać jej w niczem jest ważną zaletą toalety" wiele XIX-wiecznych kosmetyków nie mogło chlubić się naturalnym składem. Aby uzyskać tak pożądaną w tamtym okresie śnieżnobiałą cerę, kobiety używały pudrów i fluidów z arszenikiem, ołowiem oraz rtęcią. Składniki te w istocie pozwalały wybielić skórę, jednakże stanowiły truciznę dla organizmu. Chcąc uczynić swe spojrzenie płomiennym i roziskrzonym, damy - szczególnie te, którym zależało na oczarowaniu kochanka - zakraplały oczy wilczą jagodą, zaś policzkom dodawały rumieńców za pomocą intensywnego wyszczypywania skóry lub barwienia wyciągiem z krokoszu. Delikatną i miękką cerą mogły poszczycić się kobiety używające olejku migdałowego, śmietanki lub pasty z poziomek. Nasze prababcie w równym stopniu co o cerę dbały o kondycję swoich włosów: przeważnie myły je wodą z mydłem barskim, nacierały olejkami oraz czesały szczotką o włosiu z korzenia ryżowego.

W SZAFIE

O ile dzisiaj przemysł kosmetyczny oferuje nam o wiele szerszy wachlarz specyfików, to w porównaniu do XIX-wiecznego ubioru współczesna moda prezentuje się dość ubogo. Nasze przodkinie często olśniewały nie tyle szlachetnością rysów twarzy, co przepychem stroju. Bogato zdobione kapelusze, rękawiczki czy odpowiednio skrojone suknie potrafiły dodać uroku nawet pannie o przeciętnej urodzie. Kobiecość i zgrabność sylwetki podkreślały ciasne gorsety, uwydatniające talię oraz biust, zaś delikatne materiały sukienek upodabniały kobiety do eterycznych nimf czy rajskich ptaków.

https://pixabay.com/pl/illustrations/kobieta-sukienka-moda-ksi%C4%99%C5%BCna-5649793/ 

ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI

Jak kobiety radziły sobie z miesiączką? Zanim odpowiemy na to pytanie, musimy zrozumieć, jakim tabu osnuto ten nieodłączny element kobiecości. Mężczyźni maskowali swój irracjonalny lęk przed menstruacją żarcikami, zaś większość panien się jej po prostu wstydziła. W szerzeniu akceptacji społecznej dla miesiączki nie pomagało ani stanowisko Kościoła, upatrujące w kobiecym krwawieniu świadectwo pierworodnego grzechu Ewy, ani medycy zalecający poniechanie wszelkich prac w ciągu tych paru dni miesiąca. Dziewczęta nie miały możliwości zdobycia rzetelnej wiedzy na temat swojego ciała - czerpały ją z ust bon, sióstr i babć. Samo zachowanie higieny podczas miesiączki nastręczało niejakich trudności. Mech, który ponoć był wykorzystywany przez antyczne kobiety, ustąpił szmatkom i gałgankom w niczym nie przypominających dzisiejszych podpasek.

W ZAKAMARKACH

Przestrzeganie higieny było wyzwaniem nie tylko dla miesiączkujących kobiet, ale dla ówczesnych ludzi w ogóle. Choć przywykliśmy uważać arystokrację za pławiącą się w zbytku, wielu z jej przedstawicieli zmagało się z brudem i smrodem. O kąpieli raz w miesiącu, robactwie pod peruką oraz higienie w innych epokach opowie Wam obszerniej historyk Agnieszka Bukowczan Rzeszut:



Przepych i wykwint (komfort połączony z elegancją) był tylko pozorny nawet na największym europejskim dworze w Wersalu. Ciasnota, brak kanalizacji oraz plagi gryzoni stanowiły główny problem zamożnych mieszkańców pałacu. Nietrudno więc sobie wyobrazić, że utrzymywanie czystości było niemalże niemożliwe dla osób wywodzących się z niższych warstw społecznych. Marzenie o ogólnodostepnej higienie, jaką możemy chlubić się w dzisiaj, ziściło się dopiero przed 50-cioma laty.

Antonina Sydor