Zazwyczaj, gdy mam przygotować tekst, więcej czasu zajmuje mi wymyślenie, o czym właściwie chcę napisać, niż samo pisanie. Ciężko mi zawsze określić, jaka ma być tematyka, ale nawet, gdy już zawężę obszar poszukiwań, dobranie idealnej rzeczy, na tyle ciekawej, by było warto, żeby ktoś przeznaczył na to czas jest niesamowicie wymagającym zadaniem. Wypadałoby też bym wiedział o niej na tyle, żeby móc się spokojnie wypowiedzieć, Najczęściej pojawia się pomysł, by opowiedzieć o muzyce.
źródło:https://pixabay.com/pl/illustrations/muzyka-zrelaksowa%C4%87-si%C4%99-1813100/ |
Wiecie... całe życie kształcenia, coś powinienem móc
powiedzieć. Dobra, fajnie. Wiesz coś tam o kitarach, ars nova, reformie Glucka,
czy nawet dodekafonii, to może powiesz o tym? Ale wtedy pojawia się ten sam
problem. Przez to, że całe życie jestem „narażony” na wpływ środowiska
muzycznego, terminy takie jak serializm, hoqetus, albo chociażby tonika są dla
mnie oczywiste. Nawet nie zauważam, kiedy ich używam, rozmawiając z innymi. Nie
myślę o tym, że ktoś może ich nie rozumieć. No więc automatycznie wszystkie te
tematy odpadają. I teraz, po tym przydługim wstępie, jestem w miejscu, w którym
przychodzi pomysł. Pomysł, który jest tak prosty, że był ze mną od początku,
lecz go nie zauważyłem. Opowiem o muzyce. Jako o muzyce. Po prostu.
Muzyka, czyli uporządkowanie dźwięków w
czasie. Podstawowymi elementami jest melodyka, rytm, harmonika.. Bla bla bla.
Wszyscy wiemy, czym ona jest. Bardzo ciężko jest ująć to definicją. Symfonie,
pieśni, piosenki, rap. To wszystko nazywamy muzyką. Teraz przez rosnącą
popularność Lo-Fi, nawet szumy, trzaski możemy tak nazwać. Nie pochylając się
nawet nad muzyką XX wieku („Tacet 4’33’’” Cage’a, serdecznie polecam). Dla mnie
w muzyce jest coś ulotnego. Zwłaszcza w tej wykonywanej na żywo. A najbardziej
to w klasycznej. Ktoś może stwierdzić: „Jasne, jasne. Każdy występ na żywo jest
ulotny. Jest raz, za każdym razem inny. Aktor może zapomnieć tekstu, a
kuglarzowi wypaść piłka". Oczywiście. Jednak dla mnie muzyka jest
specyficzna ,bo jak mawiał
Debussy „Tam gdzie kończą się słowa, zaczyna się muzyka". Niesamowite jest
to, jak wpływa ona na człowieka. Potrafi rozweselić, zasmucić, pobudzić do
działania, czasem nawet poczuć swego rodzaju heroizm. Mówię tu głównie o muzyce
absolutnej (takiej po prostu granej, bez tekstu, czy programu, który ma
przybliżyć o czym opowiada). Gdy słyszysz, jak wokalista śpiewa o niespełnionej
miłości, arbuzie cukrze czy nabijaniu ludzi na pal, to raczej wiesz, o co mu
chodzi i co próbuje osiągnąć. Wiadomo, nie uniżam takiemu rodzajowi muzyki.
Sam przecież też takiej słucham. Chodzi mi bardziej o zwrócenie uwagi, że dość
niezwykłe jest wzbudzanie w ludziach emocji dźwiękiem. Tak naprawdę już w
antycznej Grecji muzyki używano by osiągnąć khatarsis, czyli oczyszczenie.
Życzę więc każdemu, oprócz oczywiście szczęśliwego Nowego Roku, aby
słuchając muzyki, poczuł kiedyś dreszcze przepływające przez całe ciało i
poczuł się naprawdę wspaniale.
A tak na koniec może kilka przykładów muzycznych.
F. Chopin op.25 no.11L. van Beethoven 3 symfonia Es-dur op.55 „Eroica” cz.IIi oczywiście W. A. Mozart Requiem d-moll KV 626 w szczególności dwie części: Kyrie i LacrimosaJ. Brahms 4 symfonia e-moll op.98
Dobra... może wystarczy.
Konrad Calik