Gdy tylko rzucam hasło, że jesteśmy
niewolnikami pracy od razu zostaję zrugana i gwałtownie sprowadzona na ziemię.
Zazwyczaj słyszę "Jesteś za młoda, żeby zrozumieć, chleb i dach nad głową
nie biorą się znikąd, trzeba sobie na to zapracować", "Jak będziesz miała
własne dzieci to zrozumiesz", "Ach ta młodzież teraz, tylko by leżeli
i żeby koło nich robiono".
https://pixabay.com/pl/oko-zobacz-uchod%C5%BAcy-p%C5%82ot-twarz-1255968/ |
Muszę jednak przyznać, że czasami zdarza się, iż ktoś podziela
moje zdanie na ten temat. Ale może najpierw sprostowanie i wytłumaczenie
kontekstu: określając nas niewolnikami pracy, nie myślę o rutynie, robieniu
tych samych rzeczy dzień w dzień, robieniu rzeczy, których nie lubimy, ale
musimy, czy tego, że po prostu po każdej niedzieli jest poniedziałek. Mordercza
praca, a i owszem często ma miejsce, wiele godzin spędzonych w pogoni za pieniędzmi.
Jednak nawet zachłanność ludzi i ambicje w pogoni za bogactwem nie
zniewalają nas tak jak sam fakt bycia aktywnym, obecnym, czy dostępnym zawsze i
wszędzie. Tu nie ma wyznaczonych granic, zrobisz to i będziesz wolny, bo kajdany
odpowiedzialności wciąż oplatają twoje kończyny i nie pozwalają myślami wzbić
się w niebo. Każdy potrzebuje kiedyś odpoczynku i relaksu, lecz jak to zrobić?
Między telefonami od kierownika, a klienta? Czy pieniądze i ciepła posada liczą
się tak bardzo, że całe czas mamy żyć w stresie, z wszystkimi wydarzeniami
zapisanymi w grafiku? Kuriozalne jest to jak wielu ludzi tak robi i nawet nie
zastanawiają się nad tego sensem.
Jeszcze tydzień temu były ferie, wiele rodzin wybrało się wtedy
na stoki narciarskie, by zażyć zimowego szaleństwa. Za prawie każdym razem jak wyjeżdżałam
wyciągiem, można było usłyszeć rozmowy telefoniczne dotyczące spraw służbowych.
Byli to większości rodzice, którzy zamiast porozmawiać z pociechami, tworzyli
biznesowe plany na następny miesiąc, bądź ustalali terminy spotkań. Czy
jedenaście miesięcy ciężkiej pracy nie wystarczy, by przez kilka dni pobyć z
rodziną i znajomymi i móc realnie odpocząć?
Czy chcemy tak żyć?