Jakiś czas temu zdarzyło mi się przemierzyć
Bałkany z podniesionym kciukiem i szesnastokilowym plecakiem. Wracam do tego
codziennie, zwłaszcza w te ponure dni, gdy nie pomaga nawet świeżo mielona
arabica z Kolumbii. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, ile wyjazd tego typu
uczy. Pozwólcie więc, że opowiem.
źrodło W. Dąbrowska |
- Oszczędność
Nadchodzi czas, gdy trzeba odmówić sobie
pizzy, wybrać się do tańszego supermarketu i wpłacić całą wypłatę na
oszczędnościowe. Musimy naprawdę pragnąć naszego wyjazdu, by móc odmówić sobie
chwilowych przyjemności. Sytuacja wygląda równie ciekawie po powrocie z takiej
wyprawy, kiedy to zauważyłam, że z przyzwyczajenia wydaję dwa razy mniej.
Rozumiem teraz, że konsumpcjonizm to poważny problem XXI wieku. Sami zobaczcie,
czy siódma para dżinsów jest Wam naprawdę potrzebna?
2.
Cierpliwość, siła
Zdarza się, że osoba, która właśnie
zaproponowała Ci nocleg, przestaje odpisywać. Zdarza się, że lądujesz o 1 w
nocy w tureckiej wiosce, a do przemierzenia masz jeszcze 50 kilometrów. Zdarza
się, że na granicy czekasz parę godzin w pełnym słońcu. Możesz krzyczeć, tupać
nogą, wrócić… No właśnie, nie możesz. Masz świadomość, że musisz po prostu
przeczekać najgorsze. Każdy, nawet pojedynczy problem buduje Twoją pewność siebie, aż problemy dnia powszechnego stają się niewidoczne.
3.
Wiara w ludzi
Pewnego dnia znaleźliśmy się w ukraińskiej
wiosce nieco po 21. Gdy zapytałam jednego pana o najbliższą marszrutkę do
Teofipola, oznajmił, że jedzie po drodze, więc może nas podwieźć. Jechał ze
swoją córką, która dość dobrze posługiwała się angielskim. Po 5 minutach
rozmowy zaoferowali nam nocleg, widząc, że jesteśmy zagubionymi studentami w
potrzebie. Zajechaliśmy z nimi do domu ich teściów, którzy zastawili cały stół
jedzeniem, nie skąpiąc domowego bimbru. Co chcę przez to powiedzieć? Że znali
nas dokładnie 5 minut.
Często nasze znajomości zostają zweryfikowane
dopiero, gdy wkrada się do nich sytuacja kryzysowa. Nierzadko okazuje się, że
nasz kompan do rozmów nie kwapi się do udzielenia nam pomocy, z różnych
powodów. Jak więc nie cenić sobie ludzi, którzy już na samym początku wyciągają
do nas dłoń?
źródło W.Dąbrowska |
4.
Chęć do nauki
Zazwyczaj porozumiewaliśmy się po angielsku,
problem pojawiał się, gdy druga strona angielskiego nie umiała. Byli to
zazwyczaj starsi ludzie, którzy za to mówili po rosyjsku. W wolnych chwilach
czytaliśmy cyrylicę, łaknęliśmy nowych słówek, a teraz po powrocie w miarę
możliwości zaczynamy się go uczyć. Druga sprawa, że równie ciekawym językiem
jest turecki, ale wszystko w swoim czasie…
Tyczy się to również nauki historii. Bałkany
są w niej bardzo złożone, jeszcze niedawno przecież gościła tam wojna. Potrzeba
wiele czasu, by zrozumieć gniew Albańczyków, Serbów czy Chorwatów. Być może nie
bylibyśmy tacy chętni na przyswojenie tej wiedzy, gdyby nie to, że na własne
oczy widzieliśmy dziury po kulach w budynkach. Czy to w Mostarze czy
Belgradzie.
5. Więcej cieszy.
Chodzi mi tu o docenienie rzeczy takich jak
czysta pościel, widok bliskich, treściwy obiad. Wszystkie te rzeczy, których
nie zauważamy na co dzień. Pamiętam swój najgorszy nocleg, w parku miejskim w
Sarajewie. Był to typowy park, gdzie możemy wyprowadzić szczęśliwe pieski,
które zostawią tam swój smaczny obiad. Park był usiany więc tego typu
drobiazgami, a my z powodów finansowych nie mogliśmy zdecydować się nawet na
najtańszy hostel.
W tym samym mieście zdecydowałam się wydać
swoje ostatnie pieniądze na nowe skarpetki. Nikt nie uwierzyłby, jaką radość
sprawiło to mnie i moim stopom.
Co dopiero luksus kupienia wygodnych butów po powrocie...
6. Wcale nie mamy najgorzej
Pracując w sklepie spożywczym na kasie (każdy ma mniej lub
bardziej mroczne okresy w swoim życiu) zdarzyło mi się wysłuchiwać narzekań
ludzi, przeważnie starszych, jak to mamy w tej Polsce źle, jak wszystko drogie,
jaka bieda. Otóż po odwiedzeniu Mołdawii czy Ukrainy muszę zaprzeczyć. Doszłam do wniosku, że możliwości, które stoją przede mną w Polsce
są diametralnie większe niż rówieśników z krajów powyżej. Nie mamy większych
problemów z uzyskaniem wizy do innych państw, jak na przykład nasi znajomi z
Nadniestrza, których paszport nie uznawany jest poza ich terytorium (polecam
doczytać).
W Polsce nie mam większych obaw, by “włóczyć
się po nocach” tudzież tłuc się tramwajem nocnym w samotności, w niektórych miejscach, które odwiedziłam, zdecydowanie odradzałabym.
7. Zbyt wiele jest piękne
Mój Stambule! Moja Macedonio! Mój Ty
Sarajewie! Są miejsca, których piękna nie oddadzą żadne pocztówki. Z każdym kolejnym nie wierzysz, że znajdziesz
coś równie wyjątkowego, zawsze się zaskakujesz na nowo. Odkrywanie tych miejsc
grozi uzależnieniem. Na samą myśl o Czarnogórze przypominam sobie fantastyczne
małżeństwo, które zaraz po tym, jak po 3 godzinach łapania zabrali nas do
miejsca docelowego, zaprosili nas na imprezę w starym mieście Kotoru, gdzie
Djordje grał jako dj, w towarzystwie trąbki. Odessa już zawsze będzie kojarzyć
mi się z pięknym morzem i pękniętym stołem u naszego hosta, notabene z Polski.
Słysząc Edirne zawsze zrobi się ciepło na sercu, zawsze będzie się myślało jak
o drugim domu.
No właśnie, wspomnień będziesz miał aż za
dużo.
8. Jak kebab, to tylko w Turcji
Każdy z nas wie, czym grozi zjedzenie
pospolitego krakowskiego kebaba. Turcja zaskoczyła mnie świeżymi warzywami,
dobrej jakości mięsem, minimalną ilością sosu i kefirem w gratisie podawanym do
posiłku. Polecam przekonać się samemu, a tym pozytywnym akcentem zakończę mój
jakże filozoficzny wywód. ;)
Wktoria Dąbrowska