Wygibasy i inne akrobacje lotnicze, czyli co tak naprawdę śpiewamy w kolędach?

    Polską tradycją jest śpiewanie kolęd w okresie Bożego Narodzenia. Zdecydowana większość z nas lubi ten zwyczaj i chętnie kolęduje. Kolędy są różne, jedne lepsze inne gorsze, ale każdy je lubi. Czy jednak wsłuchaliście się kiedyś w to, co naprawdę śpiewacie?
źródło https://pixabay.com/pl/ch%C3%B3r-%C5%9Bpiew-%C5%9Bpiewnik-notenblatt-408422/
  
   Weźmy na przykład kolędę ,,Mizerna cicha”  napisaną przez Teofila Lenartowicza w 1849 roku. Dość znana kolęda, ładny tekst,  ładna melodia. Z pewnością nie każdy zauważył jakie wygibasy robią w niej aniołowie. W drugiej zwrotce śpiewamy: ,,Przed nim anieli w locie stanęli i pochyleni klęczą”. Trzeba być nie lada akrobatą, żeby w locie stanąć, pochylić się, i jeszcze klęknąć, unosząc się nad żłobem. Przy tym jeszcze aniołowie lecieli, czyli cały czas musieli machać skrzydłami. Nawet dla anioła jest to zapewne nie lada wyzwanie.
    Kolejnym śmiesznym elementem jest pościg gwiazdy za Panem Jezusem. W kolędzie ,,Bracia patrzcie jeno” Franciszka Karpińskiego, w drugiej zwrotce śpiewamy: ,,Patrzcie jak tam gwiazda światłem swoim miga, pewnie dla uczczenia Pana swego ściga”. Nie wiem jak wam, ale mnie ciężko jest sobie wyobrazić gwiazdę, która goni po niebie nowonarodzonego Jezusa.

    W słowach kolędy ,,Do szopy hej pasterze”, wywodzącej się ze wschodniej małopolski, różne wersje tak się zlały, że tekst stał się dość dziwny. Śpiewamy tam ,,Śpiewajcie Aniołowie, pasterze grajcie mu! Kłaniajcie się królowie, nie zbudźcie go ze snu!”. Moim zdaniem nie da się grać i śpiewać tak cicho by nie obudzić noworodka, szczególnie że jak wierzą chrześcijanie, do żłóbka przybyły całe chóry anielskie, czyli było tam mnóstwo osób i choćby każdy anioł szeptał, to byłby tam taki szum, że nawet zdrowy, dorosły człowiek miałby problemy ze snem.

    W kolędzie napisanej przez Josepha Mohra w 1818 roku i przetłumaczonej na chyba wszystkie języki świata także ukrył się paradoks.Tytuł tej kolędy to ,,Cicha noc”, czyli raczej opowiada ona o tym, że było wszędzie cicho, a tymczasem w drugiej zwrotce pastuszkowie usłyszeli głos aniołów. Jest tu pewna niekonsekwencja autora, ponieważ niby było wszędzie cicho, ale aniołowie tak głośno śpiewali, że pastuszkowie, oddaleni za pewne o kilka kilometrów od żłóbka, ich słyszeli.

Jest pewnie jeszcze wiele kolęd i pastorałek, gdzie dzieją się niestworzone rzeczy, lecz ja podam jeszcze tylko jedną. Śpiewana chyba przez wszystkich ministrantów chodzących z księdzem z tzw. kolędą, czyli wizytą duszpasterską, kolęda ,,Przybieżeli do Betlejem pasterze”, która swe korzenie ma aż w XVII wieku, też nie obroniła się przed cudami. Już w pierwszej zwrotce śpiewamy, że kilku pasterzy gra małemu Jezusowi  na jednej tylko lirze, która nie jest dużym instrumentem. Co więcej ci sami pastuszkowie grając na lirze, oddają pokłony Panu. Osobiście uważam, że  grając nawet na flecie ciężko jest grać, śpiewać i kłaniać się jednocześnie, a pastuszków było jeszcze kilku, więc to musiała być nie lada akrobacja. Dodatkowo człowiek, który pierwszy raz słyszy tę kolędę mógłby pomyśleć, że ci pasterze byli nieco pijani, ponieważ najpierw grają na lirze, a potem dziwią się w czwartej zwrotce skąd słychać muzykę.

Jak zwykł mawiać Tertulian ,,Credo, quia absurdum”, wierzymy w to, co dla rozumu jest nie do ogarnięcia. Te wszystkie zabiegi literackie i absurdy mają na celu pokazanie jak niezwykłe rzeczy działy się w tą szczególną noc 2000 lat temu. Tam gdzie poezja łączy się z religią, tam wszystko jest możliwe.

Wesołych świąt!
Szymon Szumny