Nie zawsze, ale w dużej mierze dzieci w wieku 13-16 lat nie wychodzą z rodzicami na spacery, rodzinne wczasy uznają za szczyt obciachu, a pójście na
rodziną imprezę kończy się wymigiwaniem z powodu bólu głowy. Patrząc na to z perspektywy studentki, kompletnie nie potrafię tego zrozumieć. Jednak zastanawiając
się głębiej, przypominam sobie, że sama wcale nie byłam lepsza. Najgorsze jest
to, że zwykle docenia się właśnie to co się traci. Niekiedy nieodwracalnie.
źródło: pixabay.com |
W dzieciństwie dzieci przepadają za swoimi rodzicami. To wręcz dogmat. Płacz
przy zostawaniu w przedszkolu, smutek kiedy rodzic oddaje szkraba pod opiekę
niańki i rozpacz gdy zdarza się wyjazd na delegację. Podstawówka jest etapem,
kiedy dziecko poznaje swoich pierwszych kolegów i wspólnie spędzają czas.
Rodzicom to na rękę, bo nie muszą poświęcać swoim pociechom każdej wolnej
chwili i mogą znaleźć wreszcie czas dla siebie. Niestety, prędzej czy później
przychodzi okres, kiedy dla młodego gniewnego rówieśnicy są najważniejsi, a rodziców zwyczajnie zaczyna się wstydzić.
Nie mówię tu o momentach kiedy mamusia na rodzinnym spotkaniu zaczyna pokazywać
zdjęcia z pierwszej kąpieli malucha, czy sytuacji kiedy nadopiekuńcza
rodzicielka przy wszystkich znajomych krzyczy z balkonu: „kochanie, chodź
już do domku, musimy posmarować te dziwne krostki na Twoim brzuszku!” Mówię
o tych chwilach, kiedy tata z okazji urodzin zaprasza całą rodzinę na obiad za
ciężko zarobione pieniądze, a młody- dorosły tylko rozgląda się wokół, aby
sprawdzić czy nie spotka przypadkiem swoich znajomych ze szkoły. Smutne, ale
prawdziwe.
Zastanawiam się czy każdy musi przejść przez taki etap. W końcu większość moich
rówieśników, czyli ludzi pracujących lub studiujących, miała momenty, kiedy
wstydziła się swoich rodziców. Nie wiem do końca z czego to wynika. Wydaje mi
się, że to chęć przypodobania się rówieśnikom. „Żeby nie pomyśleli, że nie
masz znajomych, a jedynymi ludźmi którzy chcą spędzać z Tobą czas są rodzice”.
Tak naprawdę nie wiem co w tym złego. Znajomi bardzo często Was wykiwają,
zostawią na lodzie i oleją w najmniej spodziewanym momencie. Zwykle to właśnie
RODZINA zostaje ostoją i bezpieczną przystanią.
Refleksja na ten temat pojawiła się u mnie po ostatnim rodzinnym obiadku w
restauracji. Wchodząc tam, spotkaliśmy znajomych rodziców z synem. Nie, nie
małym dzieckiem, który cieszy się z każdego wyjścia z „mamusią i tatusiem”,a dorosłym, dwudziestokilkuletnim chłopakiem. Wszedł razem z nimi, odsunął mamie
krzesło i usiadł przy stoliku bez nerwowego rozglądania się i ukrywania za
okularami przeciwsłonecznymi. Ot, rodzinny obiad, spędzony w miłej atmosferze.
Niby nic nadzwyczajnego, a dla wielu młodych powód do wstydu.
Rodzinę ma się jedną. Rodzice nie żyją wiecznie, a niekiedy nie doczekają nawet Waszego ślubu czy wnuków. Doceńcie zaproszenie do kina czy na spacer przez mamę i tatę. To nie jest powód do wstydu. Mimo, że mam znajomych, z którymi uwielbiam spędzać czas, nigdy nie zapominam o moich rodzicach, którzy dali mi życie, wychowali i po dzisiejszy dzień walczą dla mnie o jak najlepszy byt. Pamiętajcie o swoich rodzicach i spędzajcie z nimi czas!
Katarzyna Konopka