Moda na sukces, czyli o czarnej stronie coachingu



Jakimi słowami można określić aktualne trendy życia w Polsce? Intensywne życie, marzenia, sukcesy, osiąganie celów oraz szeroko pojmowany indywidualizm. No i oczywiście – coaching. Brzmi dumnie, prawda? A jeśli „dumnie” to dla Ciebie zbyt duże słowo, za pewne wydaje Ci się to co najmniej ciekawe. 
Do czego zmierzam? Długo myślałam nad wyborem tego tematu. Postanowiłam skupić się na czymś nietypowym, nieporuszanym do tej pory.
Myślę, że nikomu nie trzeba tłumaczyć co to jest coaching. To pojęcie, które jeszcze kilka lat temu było niezrozumiane dla 90% polskiej populacji, teraz zalewa nas swoją „niezwykłością” na każdym kroku. Nic dziwnego, że psychologia rozwoju wśród młodych ludzi cieszy się coraz większą popularnością.
Coaching to nic innego jak metoda psychologiczna mająca na celu nasz rozwój osobisty, zawodowy itp. Bardzo dziwi mnie, że słyszymy  same pozytywne aspekty tego „trendu” (o ile mogę go tak nazwać), a nigdy nie słyszałam, aby ktoś choć raz powiedział o jego niebezpieczeństwach i zagrożeniach. Chciałabym nieco żartobliwie mówiąc, pokazać Wam, że każdy kij ma dwa końce, każdy medal dwie strony oraz, że nie wszystko złoto co się świeci – również w Coachingu.
O zawodzie coachera w Polsce słyszy się od niedawna. W Polsce zapoczątkowali to zwykli ludzie, którzy wcale z zawodu coacherami nie są. Na portalach społecznościowych (facebook, Instagram) codziennie  widzimy zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny w czasie treningu joggingu w „Najeczkach”, czapeczką Adidasa z podpisem „Żyj chwilą, życie jest piękne, odkryj siebie, osiągaj cele”. Oczywiście wygląda idealnie - zero potu, zero zmęczenia, zdjęcie z najnowszego Iphone’a, długie włosy, szczupłe nogi. Motywuje? Część osób na pewno. Ale co z osobami , które nie są ani szczupłe, ani nie mają „Najeczek”, firmowych ubrań, a o iPhonie mogą co najwyżej pomarzyć? I choć słowa są warte zachodu, często powszechni coacherzy nie zdają sobie sprawy z dwuznacznego odbioru swoich postów.  Często wypowiedzi i aktywność internetowa ludzi uważających się za coacherów, wydają się być tak wyidealizowane, że zapominamy, iż jesteśmy tylko ludźmi. Ludźmi którzy się gubią. Którzy się mylą. Popełniają błędy. Płaczą. Czasem załamują. Spieszą. Nie są idealni. Naśladując tego typu osoby myślimy:  „Nasze życie też musi być takie idealne”, „Muszę się cały czas uśmiechać”, „Muszę pokazać innym jakie wyśmienite jest moje życie”, „Muszę wszystko zmienić”.  I tak łapiemy kilka srok za ogon, próbując przypodobać się innym, szukając akceptacji i afirmacji otoczenia. A kiedy nie wychodzi – popadamy w depresję, w załamanie. Co dalej?
Często taki stan się pogłębia. Z zupełnej błahostki czujemy się zagubieni, niedoceniani i niezauważeni. Wydaje nam się, że jesteśmy beznadziejni, że nasze życie jest takie nudne, w porównaniu do „idealnych” ludzi. Myślimy, że tak już jest za późno, aby im dorównać. Mało kto ma odwagę w dzisiejszej dobie internetu, poprosić o pomoc starszą osobę, lub specjalistę. Szukamy wtedy artykułów, książek, które zmienią nasz sposób myślenia. A tego typu publikacje, często opierają się właśnie na aspekcie coachingowo-psychologicznym. Tak koło się zamyka. 

Należy pamiętać, że coacherzy często podkreślają iż „wszystko co się dzieje w NAS, wokół NAS zależy tylko od NAS i rodzi się w naszej głowie przez NAS samych”. „Jesteśmy Panami swojego życia, które możemy zmienić tylko my sami”. Jeśli w to uwierzymy bardzo mocno – można się domyślić, iż problem zaczniemy zwalczać na własną rękę, nie dopuszczając do siebie myśli, aby np. udać się do psychologa.
Coaching może również prowadzić do egoizmu. W wielu poradnikach typu „jak żyć” czytamy, aby stawiać siebie na pierwszym miejscu. Aby być sobą, nie zważając na to co mówią inni. W jednej książce przeczytałam nawet „Jeśli nie pasuje Ci współczesny, świat, religie, wiara – znajdź lub stwórz sobie swojego nowego Boga”.  Czy to nie jest tak, że przez takie rady możemy zapędzić się w ślepy zaułek? Kiedy postawimy siebie na pierwszym miejscu w każdej kategorii naszego życia, czy będzie to dobre? Rady innych ludzi wobec nas często są słuszne. Powinniśmy słuchać krytyki naszych znajomych, rodziców, starszych osób – często próbują oni przekazać nam swoje życiowe doświadczenie, często widzą obiektywnie coś, czego my nie dostrzegamy. Jeśli zamkniemy się z myślą „Niech inni mówią co chcą, jeśli nie akceptują mnie takiej jaka jestem – to ich problem”, to wtedy… No właśnie. Nie oni mają problem lecz my. Budowanie relacji z drugim człowiekiem zazwyczaj jest bardzo trudne. Coacherzy często przekonują nas , że tylko my możemy zadbać o nasze szczęście. Podkreślają iż nasze szczęście jest najważniejsze. „Zranił Cię chłopak, przyjaciółka? Wymień ich na kogoś innego – jesteś tak wartościową osobą, że zasługujesz na równie wartościowych ludzi wokół siebie”. Niestety, nie tak buduje się dojrzałe, długoletnie przyjaźnie. Nie na „wymienianiu”, lecz również na cierpieniu i wybaczaniu. Z czasem ciężko jest nam pomagać, ciężko poświęcić dla drugiej osoby – bo widzimy tylko nasze potrzeby i tylko nasze wyimaginowane „JA”.
Nie zniechęcam Wam do coachingu. Nie zniechęcam Was do wiary w siebie. Wręcz przeciwnie.  Wyznaczajcie sobie cele, wypisujcie marzenia, rozwijajcie się! Lecz wszystko z głową. Coaching to wspaniały kierunek, wspaniały zawód. Książki psychologiczne (po które sama bardzo często sięgam) to zazwyczaj bardzo mądre, ciekawe publikacje inteligentnych i doświadczonych autorów, specjalistów. Organizacja pracy i plan samorealizacji może doprowadzić Was do licznych sukcesów życiowych. Pamiętajcie jednak, że każdy z nas jest tylko człowiekiem, który się myli, błądzi, poszukuje. Nie ma ludzi idealnych. Potrzebujemy czasem się załamać, zwątpić, zapłakać. To jest wpisane w nas, ludzi. Najważniejsze jest jednak, aby się podnieść i iść dalej. Nie po to, aby w markowych ciuchach wzbudzić zazdrość innych. Nie po to, aby pokazywać wszystkim dookoła jakimi jesteśmy wspaniałymi ludźmi. Lecz po to, aby poczuć tą własną wewnętrzną satysfakcję. I nie dać się zwariować.
Aleksandra Malik