Nie takie studia … jak je malują

Co z tymi studiami? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Katarzyna Konopka, dziennikarka programu Operacja Kobieta. Zapraszamy do lektury!


Luka pozostawiona w tytule to nie błąd w tekście, a celowy zabieg, który miał pokazać kreatywność mojego pisania/ udowodnić, że w wolne miejsce można wstawić słowo zarówno o wydźwięku pozytywnym, jak i negatywnym (wybierzcie właściwe). Chciałam zrobić to tradycyjnie i zatytułować dzisiejszy wpis klasycznym przysłowiem, ale zdałam sobie sprawę, że nie wszyscy uważali studia za straszne i nie dla wszystkich był to powód do obaw. Niemniej jednak każdego roku, pewny siebie maturzysta po kilku miesiącach staje się nieśmiałym, rzuconym na głęboką wodę pierwszorocznym. 


Dlatego też, „nie takie studia STRASZNE jak je malują”. To stwierdzenie, pod którym  podpisuję się rękami i nogami i jednocześnie gwarantuję, że przy odpowiednim gospodarowaniu swoim czasem nie ma się czego obawiać.  Owszem, początki są ciężkie, zwłaszcza jeśli do tej pory nauczyciele i rodzice prowadzili Was za rękę, mówili gdzie trzeba się udać, aby uzyskać stypendium, co zrobić aby zdobyć wyższą ocenę i gdzie wpłacić pieniądze na szkolną wycieczkę. Na studiach o to i o wiele innych rzeczy musimy zatroszczyć się sami, dlatego nie bójmy się pytać starszych studentów, prosić o pomoc studenckie samorządy a w ostateczności uśmiechać się do pań w dziekanacie. Brać studencka to społeczność bardzo otwarta i towarzyska, dlatego bez wątpienia, prędzej czy później, każdy znajdzie w niej swoje miejsce. 
Z drugiej jednak strony, „nie takie studia BEZTROSKIE jak je malują”. Ci, którzy żyją w przekonaniu, że swoją edukację zakończyli na poziomie szkoły średniej, mogą doznać szoku, gdy dostaną do opracowania z tygodnia na tydzień 340 stron książki, której w wydziałowej bibliotece jest tylko jeden egzemplarz i nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności akurat został on…wypożyczony. Co więcej, w słowniku studenta na stałe zadomowią się terminy takie jak: „egzamin”, „kolokwium” oraz przede wszystkim spędzająca sen z powiek „sesja”. A to jeszcze nie koniec narzekania - prawdziwe problemy rozpoczną się, gdy zmęczony życiem (czyt. wczorajszą imprezą) student będzie miał jedynie pół godziny na przemieszczenie się z jednego końca miasta na drugi, aby dojechać na obowiązkowe ćwiczenia z przedmiotu wiodącego. I można tak wymieniać bez końca,

ale…

warto pamiętać, że studia to tak naprawdę wspaniały czas w życiu młodego człowieka, który trzeba wykorzystać jak najlepiej się tylko da. Wykłady, studenckie zabawy, wyjazdy integracyjne, organizacje studenckie- to wszystko należy chłonąć i czerpać pełnymi garściami, aby po zdobyciu upragnionego tytułu magistra móc powiedzieć że studia były najpiękniejszym czasem w życiu i z chęcią by się do niego powróciło.




A to wszystko pisałam ja - świeżo upieczona studentka, która co do nowo rozpoczętego okresu w życiu miała mieszane uczucia, ale z dnia na dzień przekonuje się, że studia zwyczajnie są … całkiem spoko.


Katarzyna Konopka