Tytuł
tego wpisu na blogu Radia Pryzmat, to znane wśród młodzieży (tej młodszej i
starszej) powiedzenie ostatnich lat. Zazwyczaj można go usłyszeć wśród grupy
znajomych, gdy ludzie chcą spędzić ze sobą czas, a jeden z nich jest zanurzony
w wirtualną rzeczywistość swojego smartfona. Internet, nowe technologie,
dynamika życia przy całym szeregu zalet, wiele nam odbierają, a nie zawsze jesteśmy
tego świadomi. Przeciętny człowiek nie jest w stanie żyć poza siecią, ponieważ
konto na Facebooku jest potrzebne do szkoły, profil na LinkedIn jest konieczny
w wielu zawodach, a młode pokolenie rozpoczyna lekcje informatyki we wczesnych
latach życia.
źródło: pixabay.com |
„W Internecie panuje przejrzystość taka,
jak w lustrze weneckim. Rządy i korporacje wiedzą wszystko o tym, co my robimy
– my coraz mniej wiemy, co robią rządy i korporacje”
/Wojciech Orliński/
Gdyby
ktoś się zbuntował i powiedział KONIEC, mógłby oczywiście usunąć wszelkie konta
w serwisach społecznościowych, a zamiast wyszukiwarki internetowej korzystałby
z drukowanych słowników i Encyklopedii. Jednak to, że my kogoś nie widzimy, nie
oznacza, że ten ktoś nie widzi nas. Wszelkie dane pochodzące z każdego
kliknięcia myszką, z każdego naciśnięcia klawisza ENTER są przechowywane w
chmurach korporacyjnych gigantów, którzy sterują światem cyfrowym. W jakimś
momencie życia współczesnego młodego pokolenia (które ma styczność z
cyberprzestrzenią od lat szkolnych) zdjęcie dziecka/nastolatka zostało
zestawione z jego imieniem i nazwiskiem w Internecie. Choćby już nigdy się to
nie powtórzyło, wirtualny „Wielki Brat” to zapamiętał i każdy kolejny ruch w
sieci jest momentalnie połączony z wizerunkiem i danymi personalnymi pozornie
anonimowego użytkownika.
„Bóg obdarzył nas wolną wolą, algorytmy
nam ją odebrały..."
/Wojciech Tokarz-Śliwiński/
źródło: pixabay.com |
Cyberkultura
oczywiście ma swoje zalety. Można tu wymienić m.in. dostęp do wiedzy tego
świata na kilkucalowych urządzeniach w naszych kieszeniach, wygodne zakupy
online, darmową rozrywkę czy możliwość rozmowy, a nawet videorozmowy z osobą na
drugim końcu świata.
Ludzie
często są zachłyśnięci szybkością i łatwością użytkowania nowych technologii,
zwłaszcza Internetu, przez co nie zauważają negatywnych zjawisk. Ten
gloryfikowany wynalazek przyniósł możliwość rozwoju cyberterroryzmu,
hackerstwa, ułatwił rozprzestrzenianie się kłamstw, fake newsów, odebrał prawa
autorskie, spowodował zalew sieci przez amatorszczyznę, postawił technikę nad
kulturą i wirtualnych znajomych nad bezpośrednimi relacjami z ludźmi.
„Dopiero Internet spełnił odwieczne
marzenie cenzorów o cenzurze tak doskonałej, że odbiorcy nie są świadomi jej
istnienia”
/Wojciech Orliński/
Często
‘koniec cenzury’ wymieniany jest pośród zalet Internetu. Jednak jest to jedynie
brak wpływów państwowych urzędów cenzorskich znanych sprzed kilkudziesięciu
lat. Tak naprawdę cenzura ma się bardzo dobrze w wirtualnym świecie. Jesteśmy
przecież śledzeni przez każde nasze kliknięcie, pliki cookies zbierają
informację o przeglądanych stronach internetowych, a algorytmy serwisów społecznościowych
rozpoznają nasze poglądy, preferencje, analizując nasze ‘polubienia’,
‘serduszka’ i publikowane posty. Nasza obecność w sieci nie ma nic wspólnego z
anonimowością (której często jesteśmy tacy pewni). To wszystko sprawia, że
wyniki naszego wyszukiwania w przeglądarkach są filtrowane i dopasowywane do
naszego wirtualnego profilu. Natrętne reklamy także nie wyświetlają się
przypadkowo, a wpisy osób o podobnych poglądach są pokazywane w pierwszej
kolejności, przez co jesteśmy utwierdzani w przekonaniu, że nasze myślenie na
przykład w kwestii polityki jest jedyne słuszne. „’Google prawdę ci powie’ –
mawiamy, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylimy. Google powie
nam to, co chcemy usłyszeć” – pisze wspominany przeze mnie autor książki pod tytułem
„Internet. Czas się bać”.
źródło: pixabay.com |
Osobiście
jestem przerażona osaczającą potęgą wirtualnej rzeczywistości, tym jak chętnie
ludzie oddają swoją wolność, prywatność, kulturę i wiele innych praw. TO
zawładnęło naszym życiem na przestrzeni kilkunastu lat, więc chyba nie możemy
sobie wyobrazić co będzie za kolejne 10 czy 15 przy obecnym dynamicznym rozwoju
cywilizacji. Nasz mózg fizycznie i psychicznie (umysł) nie jest gotowy na tak
nagłe zmiany, dlatego warto zadbać o to, aby się przystosował, a nie zwariował.
Taką radę znajdziemy m.in. w książce szwedzkiego psychiatry – Andersa Hansena –
pod tytułem „Wyloguj swój mózg: jak zadbać o swój mózg w dobie nowych
technologii”. Jak uchronić się przed depresją – chorobą cywilizacyjną
powodowaną przez ciągły lęk, przygnębienie i życie pod presją czasu? Wystarczy
kilka bardzo prostych ćwiczeń i postanowień. Niektóre z nich naprawdę polubiłam,
na przykład:
-
wyłączyć komórkę na dwie godziny w ciągu dnia
-
nie patrzeć się w ekran na krótko przed snem (tu na pewno lepiej sprawdzi się
tradycyjna książka)
-
ustalić czas na odbieranie e-maili/wiadomości i go nie przekraczać
-
nie trzymać telefonu w sypialni (tradycyjny budzik za kilka złotych może
zastąpić telefon przy łóżku)
-
odinstalować aplikacje mediów społecznościowych w telefonie i używać ich tylko
na komputerze.
To
kilka rad dla pragnących chwili oddechu i spokoju oraz dla tych, którzy nawet
nie wiedzą, że tego potrzebują.
Ten
tekst nie ma Was przestraszyć, zasmucić czy zdenerwować. Po prostu warto być
świadomym, że bycie w sieci ma także często przemilczane wady.
Karolina Zuber