Ostatnimi czasy ‘Karolina Zuber na Blogu Radia Pryzmat’ nie
jest jednoznaczne z recenzjami filmowymi. Jednak tym razem właśnie to oznacza.
W celu stworzenia ‘jakiegoś’ tekstu postanowiłam odkopać
bardzo silne emocje, których doświadczyłam pewnego razu w jednym z krakowskich
multipleksów. Było to przy okazji filmu pod tytułem „Najlepszy”.
źródło:pixabay.com |
Najlepszy? Okropny? Okropnie emocjonalny? Do bólu
autentyczny? Świetnie zagrany? Dobijający? Odpowiedź na to wszystko i jeszcze
więcej brzmi: tak!
Cokolwiek się nie mówi o polskim kinie, które często wlecze
się na szarym końcu w rankingu najlepszych produkcji, ten film jest na bardzo
dobrym poziomie. Nawet aktorzy, za którymi osobiście nie przepadałam, nagle
zyskali w moich oczach wartość najwyższą.
To nie
jest ckliwa historia oparta na faktach. To jest bardzo bolesna historia oparta
na faktach.
Opowieść o życiu Jerzego Górskiego, który został mistrzem
świata w podwójnym triathlonie - ekstremalnie
wykańczającym sportowym wyzwaniu.
Na ekranie widzimy człowieka na dnie - narkomana,
alkoholika, który boryka się ze swoim ‘mrocznym ja’. Niekiedy udaje mu się
wygrać, wyjść na prostą, ale wewnętrzna walka trwa. Wiele razy miał być martwy,
ale w ziemi lądowali jego towarzysze, a on ciągle wracał do żywych...
Złe doświadczenia z dzieciństwa z powodu ojca, złe
doświadczenia z młodości z powodu własnych wyborów. Jeden był dobry - odwyk -
ale w ośrodku były stale otwarte drzwi, nikt nikogo nie trzymał na siłę... I to
było najgorsze. Żadna życiowa walka, którą podejmował nie dała takiego efektu
jak Double Ironman. To nie była chęć wygrania ‘konkursu’, to była chęć wygrania
siebie. To nie było pokonanie morderczego dystansu, to było pokonanie
‘mrocznego pasażera’.
źródło: pixabay.com |
To nie
jest tekst o sztuce filmowej...
A może ona też tu jest, ale ukryta. Opisując intensywne
emocje, które towarzyszą mi dwa lata po seansie, niejako daję do zrozumienia,
że warsztat był genialny, bo stworzono historię dogłębnie poruszającą i
autentyczną. Nie pamiętam muzyki, która zapewne miała duży wpływ na odbiór
obrazu. Nie pamiętam jakości montażu, mistrza kamery czy wielkich nazwisk,
które stworzyły tę produkcję. Pamiętam to, że siedziałam skulona w fotelu i
walczyłam z odruchami wymiotnymi, aby móc obejrzeć film do końca, choć często
zza palców zasłaniających oczy.
Czy da się podsumować film jednym zdaniem? Tak, zrobiłam to
po wyjściu z kina i zrobię to tak samo teraz: „Najlepszy” – płaczesz z bohaterem, rzygasz z bohaterem, a
na końcu jesteś zmęczony, jakbyś przebiegł Double Ironman.
Karolina Zuber