Czy ktoś jest zainteresowany
przewodnikiem po Barcelonie? Carlos Ruiz Zafón przedstawia taką ofertę w bardzo przystępnej cenie, wystarczy
przeczytać jego książkę, Cień wiatru.
Co prawda zostanie się wciągniętym w niebagatelną intrygę z literaturą w tle,
ogromem emocji i tajemnicami, które skrzętnie skrywają bohaterowie, jednak wątpię,
by było to wadą takiej wycieczki. Autor zadbał o to, by nie patrzeć na
opuszczony pałacyk bez cienia grozy. Ciągłe poczucie, że niebezpieczny funkcjonariusz
policji depcze nam po piętach, również doprawia niespokojną atmosferę. Nie
jesteśmy w stanie czytać „na zimno” fragmentów o decydującym rozwiązaniu pod
koniec powieści. W gruncie rzeczy również wcześniej, co jakiś czas dostajemy od
Zafóna dreszczyk emocji. Poruszamy się po urokliwej Barcelonie bez większej
możliwości przewidzenia tego, co zaraz się wydarzy, albowiem zza rogu może
wyskoczyć wszystko. Takie zabiegi nie odnoszą się tylko do zdarzeń fabularnych i postaci, które nagle dają o sobie znać.
Czytając powieść niejednokrotnie można wytrzeszczyć ze zdziwienia oczy, ze
względu na to jakich informacji dostarczają nam bohaterowie. W miarę czytania,
taki wyraz mimiki będzie się pogłębiał, zwłaszcza w rozdziale „Nuria Monfort:
Zapiski zjaw 1933-1955”, moim zdaniem.
www.freepik.com Designed by Jannoon028 / Freepik |
Byt powieści nie miałby
większego sensu, gdyby ta nie działa się w Barcelonie, mieście, w którym
urodził się autor książki. Owszem, wyjedziemy na chwilę do Paryża, ale nie
odczujemy większych emocji związanych z francuską stolicą. Za sprawą
poszczególnych bohaterów wchodzimy w serce katalońskiego miasta, które widzimy
zarówno w różnych porach roku jak i dnia. A także w różnych czasach: na początku
XX wieku, w czasie hiszpańskiej wojny domowej, czy też już po II Wojnie
Światowej. Rzadko która postać wypowiada się o tym miejscu pejoratywnie. Zdarza
się to jedynie w okolicznościach wspomnień z ludźmi, którzy odcisnęli bolesne
piętno w sercach bohaterów. Większość opisów to wychwalanie piękna uliczek,
placów, budynków i całokształtu krajobrazu Barcelony. Zawsze mamy do czynienia
z szacunkiem i przychylnym spojrzeniem na miasto, pomimo tego, że niektóre
opisy traktują o szalejącej burzy czy też nocnych, nie do końca przytulnych
obrazach nadmorskiego kurortu. Autor z niemałą dokładnością opisuje wszystkie
miejsca i ich lokalizacje w przestrzeni tak, że w trakcie czytania powieści,
można wyrobić sobie w głowie prowizoryczną mapę miejsca akcji. Myślę, że spacer
śladami Cienia wiatru, byłby całkiem
przyjemnym doświadczeniem.
Jednak książka hiszpańskiego
pisarza nie jest wyłącznie opowieścią o Barcelonie. To miasto stanowi jedynie
tło, doskonale odnajdując się w tej roli. Po opisywanej historii prowadzi nas
niejaki Daniel Sempere, syn właściciela księgarni „Sempere i synowie”. To on jest głównym narratorem
powieści, większość wydarzeń poznajemy z jego perspektywy. Jednakże nie bez
przyczyny używam słów o niejednoznacznym zabarwieniu. W książce pojawiają się rozdziały
czy wstawki, w których narracja jest prowadzona przez innych bohaterów, tak jak
to się ma w przypadku opowieści Nurii Monfort o własnym życiu. Pojawiają się
też fragmenty, pisane kursywą, w których narracja przechodzi w tryb
trzecioosobowy, jednak opowiadana jest z pozycji konkretnego bohatera, w tym
momencie istotnego dla fabuły, jak przyjaciele Juliána Caraxa z dzieciństwa czy opiekunka Penélope.
Każdy bohater wchodzący na
scenę powieści ma jakiś związek z Danielem, nawet jeśli odgrywa najbardziej
prozaiczną rolę, zostawia ślad w opowieści. Idąc razem z głównym bohaterem
przez dzieciństwo i młodość, poznajemy ludzi, którzy stają na jego drodze w
trakcie dorastania. Poznajemy Fermína
Romero de Torres, który stanie się najlepszym przyjacielem Daniela. Jesteśmy
świadkami tego, jak pierwszy raz w życiu się zakochuje, w niewidomej Klarze Barceló, której wujkiem jest zaznajomiony
antykwariusz don Gustavo. Obserwujemy tajemniczą postać z przepaloną skórą,
kobietę porównywaną do femme fatale. Nie mija parę stron gdy do gry wkracza
inspektor policji, Fumero, by dojść do wątku miłosnego z Beatriz Aguilar. Patrzymy
jak krok za krokiem młody Sempere pląta się w dzieje książki, której jest
opiekunem. Mnogość bohaterów jest wprost proporcjonalna do historii związanych
z tym unikalnym egzemplarzem powieści tajemniczego artysty. Pojawia się pytanie:
skąd wziął się ten cały ambaras. Odpowiedź jest prosta – z Cmentarza
Zapomnianych Książek.
pixabay.com/pl/panorama-katedra-sagrada-fam%C3%ADlia-427997 |
W tym miejscu, które w
zasadzie jest całym przyczynkiem akcji, w ciągu całego utworu pojawiamy się
trzy razy, na samym końcu jedynie do niego zdążamy, by zamknąć klamrowo
kompozycję. Tego budynku nie znaleźlibyśmy na oficjalnej mapie katalońskiej
stolicy, o jego istnieniu wie elitarne grono, mające zaszczyt znać pewne
schronienie dla każdej książki z tego świata. Izaak, mityczny Charon Cmentarza,
chroni tysiące książek, przed zapomnieniem, które paradoksalnie już mu uległy. Prócz
takich wybranek jak powieść tajemniczego autora, Juliana Caraxa, wokół którego
Daniel rozpętał burzę. W pewnym momencie młody księgarz musi zwrócić
Cmentarzowi nieboszczyka, ponieważ niejaki Lain Coubert koniecznie chce go
zdobyć. Co z tego, skoro powieść już zdążyła zawładnąć jego życiem. Wspomniany
Coubert to wcielenie diabła z kart Cienia
wiatru Caraxa. Byłabym okrutnie złośliwym czytelnikiem zdradzając kto
podszywa się pod tę postać. Za chwilę zaczniemy dostrzegać podobieństwa w
życiorysie autora tejże powieści i tym co dzieje się w życiu Daniela. Niejednokrotnie usłyszymy
porównywanie tych bohaterów, czy tez bezpośrednie wskazywanie podobieństw,
nawet samych zainteresowanych.
Zazdroszczę tym, którzy
czytają Cień wiatru po raz pierwszy.
Kiedy sięga się po tę powieść kolejny raz i jednak nie cierpi się na sklerozę,
wiele wątków, które wcześniej mroziły krew w żyłach, rozwiązuje się wcześniej w
pamięci, niż na łamach lektury. Wiadomo, że każde dzieło jest najbardziej
fascynujące, kiedy styka się z nim po raz pierwszy. Jednak są książki, do
których chciałoby się wrócić, a niestety powieść hiszpańskiego autora nie jest
do tego dobrą pozycją, zwłaszcza jeśli ktoś szuka wrażeń. Aczkolwiek można
ponownie zastanowić się nad swego rodzaju sentencjami, które Zafón wygłasza
przez usta bohaterów, takich jak na przykład inteligent Fermín, czy po prostu w przemyśleniach
Daniela. Nie są to wyrafinowane myśli z wysokiej filozofii, tylko w większości
oczywiste, ale jak najbardziej aktualne problemy ziemskiej egzystencji, które
jednak często nam umykają. Zafón bardziej wysyła impulsy do zastanawiania się. W
końcu nie jesteśmy w greckiej tragedii. Bohaterowie to zwykli ludzie, tacy jak
my. Ich język jest zwykły, prócz paru wulgaryzmów czy kwiecistości wypowiedzi
takich postaci jak Fermín, don
Anacleto czy Barceló, nie znajdziemy tu niczego wyróżniającego się. Powieść
napisana jest lekkim stylem, można ją przeczytać bez potrzeby wertowania stron
w celu zrozumienia sensu czyichś słów. Dodatkowo język dostosowany jest do
pozycji społecznej i charakteru osoby, która akurat zabiera głos. Można odnieść
wrażenie, że jest czysto realistyczna. Nie do końca bym się z
tym zgodziła, ponieważ pojawiają się w książce momenty, zakrawające o
fantastykę. W końcu w rzeczywistości pewnie nie
usłyszelibyśmy o duchach w domu Aldayów, ani Carax nie przyszedłby po unikatowe
pióro w snach Daniela. Sama idea Cmentarza Zapomnianych Książek, jest niestety
mało realna.
www.freepik.com Designed by Chevanon / Freepik |
Niejednokrotnie podczas
lektury nasze usta ułożą się w uśmiech, bowiem ciężko nie rozweselić się przy
niektórych wypowiedziach Fermína, bardzo
interesującej i kolorowej postaci. Jak większość bohaterów skrywa jakąś
tajemnicę, ale przy tym pozostaje bardzo lojalny wobec Daniela, swojego wybawcy
z ulicy. Jest niezwykle odważnym człowiekiem, w porównaniu do niego Daniel jest niekiedy
denerwująco tchórzliwym młodzieńcem, który nie potrafi odpowiednio wcześnie
wziąć losu we własne ręce, przyznać się do swoich uczuć czy obronić
przyjaciela. Bywa zbyt pewny siebie, skupiony na własnej osobie i celu, który sobie
wyznaczył. Wielu bohaterów ucierpi na tym, że tak bezpardonowo chce odkryć
osobę autora powieściowego Cienia wiatru.
O ile z Fermínem można się pośmiać, tak Daniel czasem ma za zadanie podnieść
czytelnikowi poziom ciśnienia tętniczego.
Nie
wydaje mi się, że powieść Zafóna można postawić w panteonie klasyki literatury
światowej. Pomimo tego, że książka trzyma w napięciu, że czytamy naprawdę
ciekawe opowieści nietuzinkowych postaci, nie możemy mówić o szczególnym języku
czy stylu, unikalnym sposobie prowadzenia narracji. Utwór ten nastawiony jest
na fabułę, która zabarwiana jest czasem retrospekcjami i posiada kamienie
milowe, po których całkiem inaczej patrzymy na tok wydarzeń. Jednak w żadnym
wypadku nie mam zamiaru zbliżyć się do negatywnej opinii o Cieniu wiatru. Któż nie chce czasem oderwać się od swojej
rzeczywistości i przenieść do słonecznej Barcelony minionych lat? Hiszpański
pisarz nie rozprawia się ani z hiszpańską wojną domową, ani z wojnami
światowymi. Nie wygłasza poglądów ustrojowych ani nie tworzy traktatu
filozoficznego. Pozwala nam delektować się tym, że czytamy o problemach innych,
a nie swoich, od których na chwilę możemy odpocząć. Książka ma wiele typowych,
filmowych jak to mówimy, zabiegów, wytrawny czytelnik na pewno je odnajdzie.
Jednakże jak odróżnilibyśmy wysoką prozę, gdyby nie było tej w klasie średniej?
Czytanie Cienia wiatru składa się z
małych, satysfakcjonujących zwycięstw. Co jakiś czas, zarysowuje się nowy wątek
przeplatających się historii Daniela i Juliana, wychodzi od pewnego bohatera,
który prowadzi nas do kolejnego. W międzyczasie czytelnik dochodzi do
wyjaśnienia sytuacji zaistniałej parę rozdziałów wcześniej. Takie odkrywanie
kolejnych kart potrafi sprawić radość.
Mam
nadzieję, że czytelników nie zasmuci zakończenie trasy w punkcie wyjścia, bowiem
z powieścią Zafóna żegnamy się na Cmentarzu Zapomnianych książek. Gdyby ktoś
odczuwał niedostatek, zawsze można sięgnąć po dwie inne części tryptyku, które
łączy ta osobliwa nekropolia. Autor Cienia
wiatru pokusił się o napisanie jeszcze Gry
anioła i Więźnia nieba, w których również
usłyszymy o tych postaciach, które już poznaliśmy, podczas gdy kolejność
czytania tych powieści jest nieistotna. W każdym utworze wyjaśnią nam się
sytuacje, o których nie zdawaliśmy sobie sprawy, podczas lektury innych
tytułów. Będziemy mieć całościowy obraz rodziny Sempere i tego co kryje
Barcelona. Myślę, że warto, przecież czytanie to przyjemność przekraczania tych drzwi, jakie otwierają ci
się w duszy, całkowitego poddania
się wyobraźni, pięknu i tajemnicy fikcji i języka, […] czytać to bardziej żyć,
to żyć intensywniej[1].
Natalia Radiowska
[1] Carlos Ruiz Zafón, Cień wiatru, Warszawskie Wydawnictwo
Literackie MUZA SA, Warszawa 2012,
str.33