Świat całkowicie zniszczony po wojnie
nuklearnej. Promieniowanie, które zmienia ludzi
w krwiożercze bestie i nie pozwala wyjść na powierzchnię. Rozpaczliwa walka człowieka
o przetrwanie w ostatnim bastionie ludzkości, jakim jest metro. Wydawać by się mogło, że ten schemat w literaturze popularnej już dawno został „oklepany” i nic, w tej kwestii, nie może zaskoczyć czytelnika. Zresztą nie ma się temu co dziwić. Amerykańska popkultura przyzwyczaiła nas już do historii, w których skażona Ziemia niezdatna jest do zamieszkania, a jeden z bohaterów otrzymuje epickie, a zarazem niemożliwe do wykonania zadanie uratowania jej przed kompletną zagładą. W książce Metro 2033 jest podobnie. Jednak „coś” sprawia, że daleko odbiega od kategorii banalnego opowiadania. Co to jest ?
w krwiożercze bestie i nie pozwala wyjść na powierzchnię. Rozpaczliwa walka człowieka
o przetrwanie w ostatnim bastionie ludzkości, jakim jest metro. Wydawać by się mogło, że ten schemat w literaturze popularnej już dawno został „oklepany” i nic, w tej kwestii, nie może zaskoczyć czytelnika. Zresztą nie ma się temu co dziwić. Amerykańska popkultura przyzwyczaiła nas już do historii, w których skażona Ziemia niezdatna jest do zamieszkania, a jeden z bohaterów otrzymuje epickie, a zarazem niemożliwe do wykonania zadanie uratowania jej przed kompletną zagładą. W książce Metro 2033 jest podobnie. Jednak „coś” sprawia, że daleko odbiega od kategorii banalnego opowiadania. Co to jest ?
Dmitry_Glukhovsky_MOW_03-2011 |
Trzeba
jednakże zacząć od początku. Głównym bohaterem jest Artem, nastoletni
mieszkaniec WOGN-u, wysuniętej najdalej na północ zamieszkałej stacji metra.
Chłopak był na powierzchni jeszcze jako niemowlę i niewiele pamięta z tego
okresu. Wychowywany jest przez Suchego, przyszywanego wujka, który przyjął go
do siebie, po tym jak matkę zagryzły zmutowane szczury. Wydaje się, że po
kilkunastu latach od tych wydarzeń Artem przyzwyczaił się do życia w
moskiewskim metrze. Lecz pojawia się nowe zagrożenie. Czarni. Straszliwe istoty
szerzące panikę, wdzierające się w umysły nawet najtwardszych osób. Ich ataki
są coraz śmielsze, a ofiary coraz większe. Stają się zagrożeniem nie tylko dla
WOGN-u ale i dla całej podziemnej egzystencji. I wtedy pojawia się Hunter. Tajemniczy
gość przybywający w celu rozpoznania niebezpieczeństwa. Wystarczy mu jednak
wyłącznie chwila, żeby zrozumieć, że ma do czynienia z czymś całkowicie nowym i nieprzewidywalnym, nie dającym się objąć ludzkim rozumem. Dlatego też
postanawia poprosić Artema o pomoc. Gdyby nie wrócił po dniu od wyruszenia do
tunelu, skąd przybywają czarni, chłopak ma podjąć wyprawę do Polis, centrum
moskiewskiego metra, gdzie musi poprosić o pomoc.
Oczywiście
Hunter nie wraca i tym sposobem główny bohater staje przed ciężkim zadaniem
podjęcia niebezpiecznej podróży w celu uratowania ostatniego przyczółku
ludzkości. Ale nasuwa się na myśl pytanie, gdzie tu jest owe „coś” ? Z początku
Metro 2033 wydawać się może kolejną
sztampową historią będącą produktem współczesnego konsumpcjonizmu nakazującego pisarzom,
artystom czy muzykom tworzenie średniej jakości dzieł, tak aby ciemna masa
rzuciła się do półek sklepowych i obficie zasiliła konta bankowe wydawców, tłumaczy,
producentów i innych osób związanych z wydaniem książki. W tym przypadku jest
jednak inaczej. Opowieść rozwija się spokojnie, miarowo, dozując czytelnikowi
coraz większe dawki napięcia, tylko po to, żeby raz po raz zaskoczyć nas jakimś
nowym, nagłym i nieprzewidywalnym wydarzeniem. Tytuł jest dość gruby,
a początek, jak wcześniej zostało wspomniane nie wyróżnia się niczym szczególnym, dlatego trzeba mu dać po prostu szansę i nie przerażać się jego obfitością ani schematycznością pierwszych rozdziałów. Akcja zyskuje z każdą stroną i pozwala głębiej wsiąknąć w literacki świat stworzony przez rosyjskiego autora.
a początek, jak wcześniej zostało wspomniane nie wyróżnia się niczym szczególnym, dlatego trzeba mu dać po prostu szansę i nie przerażać się jego obfitością ani schematycznością pierwszych rozdziałów. Akcja zyskuje z każdą stroną i pozwala głębiej wsiąknąć w literacki świat stworzony przez rosyjskiego autora.
To
jest właśnie największa zaleta opisywanego dzieła. UNIWERSUM. Podziemne metro
tętni życiem. I nie chodzi tu o paranormalne zjawiska, których jest całkiem
sporo. Rzecz w tym, że przestrzeń została wymyślona całkowicie od podstaw i
odbija się w niej niesamowita wyobraźnia Glukhovsky’ego. Lecz nie jest to tylko
powierzchowna wizja, ponieważ pod całą tą otoczką kryje się chęć przekazania
czegoś więcej, pokazania swych przemyśleń i spostrzeżeń. A te nie są optymistyczne, przez co Metro 2033 nabiera całkiem nowego, większego, utylitarnego
znaczenia.I to jest właśnie owe „coś”. Autor dokonuje swoistej rewizji zarówno
z historią jak i z obecnymi czasami. Pozycja ta powinna być rozpatrywana jako
głęboka analiza społeczna i polityczna. Wnioski są jednak bardzo smutne, gdyż
sam człowiek doprowadził się nad przepaść, gdzie pojęcia człowieczeństwo i chęć
przetrwania zacierają się i tracą swoje pierwotne znaczenia. Autor przyczyn
swojej wizji dostrzega we współczesnej międzynarodowej polityce doprowadzającej
do coraz to nowszych wojen oraz w stosunkach międzyludzkich nie pozwalających
na wspólne koegzystowanie naszego gatunku na Ziemi.
Dzięki
temu zabiegowi powieść staje się wielowarstwowa. Ludzie łączą się w różne
frakcje mające zapewnić ład i poczucie bezpieczeństwa. Jednak łatwo się
domyślić,iż pomimo tak wielkiej tragedii, jakim była wojna nuklearna, niczego się nie
nauczyli. Są to bowiem ugrupowania, które istniały już wiele lat temu i były
przyczyną II Wojny Światowej. Chodzi tu oczywiście o Hanzę (symbol
kapitalizmu), Linię Czerwoną (komuniści) i Czwartą Rzeszę (naziści). Pod nowymi
nazwami autor ukrył ideologie dobrze znane nawet średnio obytym z historią
czytelnikom i dokonuje nienachalnej lecz znaczącej oceny przedstawionych
orientacji społeczno-politycznych. W ten sposób moskiewskie metro zyskuje duszę
i nie jest tylko białymi kartkami z czarnymi literami. Metro 2033 skłania nas pod tym kątem do głębszych refleksji,
pozostając na dłużej w pamięci.
Na
marginesie, trzeba przyznać, że Dmitry Glukhovsky jest prawdziwym mistrzem
suspensu, a motywy horroru robią wrażenie. Tętno nie raz potrafi podskoczyć
podczas czytania, w szczególności, jeśli robi się to zimowym wieczorem w pustym
pokoju.
Czy
jest zatem jakiś słaby punkt w powieści ? Oczywiście, że tak. Postaci są
nakreślone dość blado, jednomiarowo. Nie ma w nich nic przyciągającego. Nie
kryje się za nimi żadna tajemnica, którą czytelnik po przeczytaniu 600 stron
chciałby w końcu odkryć. Artem bez żadnego wahania i namysłu przyjmuje zlecenie
Huntera. Oczywiście targają nim emocje, w trakcie swojej podróży zadaje sobie pytania natury filozoficznej dotyczące
przeznaczenia, przypadku, miejsca człowieka w świecie. Jednak brakuje w nim
pewnej dwoistości, czegoś co byłoby charakterystyczne tylko i wyłącznie dla
niego. Jest poniekąd zwyczajnym chłopcem na posyłki, który biernie wykonuje
polecenia. I tak jest z większością bohaterów książki. Spotkamy tu fanatyków
religijnych, kanibalów czy pacyfistów ale większość z nich jest jednoliniowa, a
ich historie nie wciągają i nie powodują chęci poznania ich bliżej. Jedyny
wyjątek na tle całej historii stanowi Chan. Człowiek, który pojawił się znikąd
i twierdzi, że jest kolejnym wcieleniem Czyngis-Chana. Potrafi zrozumieć
nastrój tuneli, dzięki czemu kilka razy ratuje Artemowi życie. Sposób w jaki
się wypowiada daje wyraźnie do zrozumienia jakoby posiadał znacznie
rozleglejszą wiedzę od pozostałych
mieszkańców metra. Jego tajemnicze kwestie, wiara w reinkarnację oraz
umiejętność odczytywania znaków niewidocznych dla innych sytuują go w kategorii
człowieka-zagadki i tego właśnie brakuje w dziele Dmitry’a Glukhovsky’ego.
Warto
zwrócić uwagę jeszcze na zakończenie, gdyż
jest całkowicie zaskakujące. Ujawnia się w nim, kolejny raz, geniusz
rosyjskiego pisarza. Za pomocą dosłownie kilku stron cała historia potrafi
przewrócić się do góry nogami. Książka kończy się zupełnie nieprzewidywalnie
sprawiając, że czytelnik zostaje myślami przy niej jeszcze przez długie chwile
po jej przeczytaniu. Wzmaga to poczucie pełności dzięki czemu nie czuć
niedosytu.
Metro
2033
to pozycja warta polecenia. Nie jest kolejną ofertą sztampowego opowiadania o
heroicznym bohaterze ratującym resztki ludzkości. To powieść dla dojrzałej
osoby z otwartym umysłem. Jej wielowarstwowość i aktualność to cechy
zapewniające długą żywotność. Przydałaby się zdecydowanie wyraźniejsza psychologizacja postaci ale i bez tego Dmitry
Glukhovsky potrafił wciągnąć w swoje uniwersum na długie godziny.
Daniel
Natkaniec