Dajmy się zachwycić!


Filip Springer – złote dziecko polskiego reportażu. Trzydziestokilkuletni pisarz, którego debiut Miedzianka. Historia zanikania znalazł się na liście finałowej Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego i Nagrody Literackiej Nike. Doceniany zarówno przez środowiska literackie jak i dziennikarskie. Publikuje na łamach czasopism, wydaje kolejne książki, zabiera głos w sprawach publicznych. Pisze o architekturze, ale nie są to teksty specjalistyczne. Architektura to dla niego element życia, a nie twór, który ma być spełnieniem teoretycznej koncepcji architekta. Budynki mają służyć ludziom i uprzyjemniać im życie. Nigdy nie podchodzi do ich opisu wybiórczo, stara się ukazać budowlę w kontekstach i nie chodzi tu wyłącznie o jej otoczenie. Dla Springera ważna jest koncepcja architekta, historia powstania budynku, odbicie budowli, które możemy odnaleźć w tafli pobliskiego jeziora… Wszystko to stara się przekazać swojemu czytelnikowi. Pisze budynkach, ale jest to równocześnie historia o ludziach, a przede wszystkim – dla ludzi. To wydaje się być głównym elementem jego sukcesu. Znalazł niszę, którą skutecznie wypełnia. Wyrasta przy tym na eksperta w dziedzinie architektury użytkowej, co zawdzięcza przede wszystkim swojej książce 13 Pięter, w której poruszył problem tragicznej sytuacji mieszkaniowej Polaków. W swoich wypowiedziach bywa bezkompromisowy.




Taki post mogliśmy przeczytać na jednym z portali społecznościowych w reakcji na ogłoszony ostatnio projekt rządu „Mieszkanie Plus:”
Filip Springer:
3 czerwca o 13:00 Warszawa
„słucham konferencji o programie Mieszkanie Plus. I trochę nie wierzę, że rok po napisaniu "13 pięter" słyszę jak przedstawiciele rządu mówią w telewizji takie rzeczy. Nawiążę do tonu, który na łamach GW zaczął Grzegorz Sroczyński - BYLIŚCIE IDIOTAMI!!! - wy wszyscy, którzy wiedząc przez tyle lat w jakich warunkach żyją Polacy i co muszą robić, żeby mieszkać spokojnie. Rozwiązania, które są w tym programie były do wzięcia 5 i 10 lat temu. Ale byliście IDIOTAMI, STRASZNYMI, STRASZNYMI IDIOTAMI bo uznaliście, że Polacy sami sobie z tematem mieszkania poradzą. A wystarczyło poczytać badania, co Polacy o swojej sytuacji mieszkaniowej myślą, wystarczyło się porównać z innymi krajami UE. Naprawdę, wystarczyło umieć czytać. Ale BYLIŚCIE OKRUTNYMI IDIOTAMI. Mieliście to w dupie. No i teraz PiS ogłasza program, który nie jest żadnym odkryciem Ameryki, tu nie wymyślono koła. To jest coś, co było do wzięcia i zrobienia. I jak im to wyjdzie, to będą im tak słupki leciały do góry, że jak zechcą, to Trybunał Konstytucyjny wyślą w kontenerze na Kamczatkę. A opiniami Komisji Europejskiej będą się podcierać. Dzięki!
PS. A Puszczę Białowieską zaorają”
            Oczywiście Internet pozwala na przyjęcie tonu wypowiedzi, który w książce nie byłby dobrze widziany. Tam Springer wypowiada się jako osoba prywatna. W swojej literaturze jest przede wszystkim reportażystą i stara się zachować chłodny dyskurs, tak daleki od tego publicystycznego, który mieliśmy okazję poznać przed chwilą. Jego najnowsza książka pt. Księga Zachwytów to „subiektywny przewodnik Filipa Springera po oleśnianach, zachwytach i kilku rozczarowaniach, których doświadczył, przyglądając się polskiej literaturze po 1945 roku”. Szukając odpowiedniego określenia na formę tej książki przyszło mi do głowy kilka pojęć, takich jak przywołany wcześniej przewodnik, kompendium, czy przegląd. Dlaczego? Przede wszystkim książka jest ułożona w pewien charakterystyczny, niemal encyklopedyczny sposób. Springer dzieli swój utwór na rozdziały, każdy kolejny jest opisem najbardziej interesujących, jego zdaniem, budynków danego obszaru. Tym architektonicznym szlakiem porusza się od północy na południe naszego kraju. Każdy z rozdziałów poprzedzony jest mapą, wskazującą konkretne miasta, których budowle opisuje. Zawsze też, na początku podaje nazwy konkretnych budynków. Mapa ta to prosta, a zarazem estetyczna grafika, która, mimo że za swój główny cel ma postawiony czytelność, jakoś nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. W każdym z rozdziałów znajdziemy artykuły poświęcone kilku budynkom, ich tytuły nawiązują zwykle do najważniejszych zjawisk, których konkretna budowla dotyczy. Tak na przykład tekst opisujący Pałac Kultury i Nauki w Warszawie zatytułowany jest Lekcja historii domki na wodzie w Mielnie W siną dal a Sky Tower we Wrocławiu Wieża Saurona. Warto przy okazji zwrócić uwagę na fakt, że książka ma bardzo ciekawą formę graficzną. Każdy z tekstów opatrzony jest fotografiami, które pomagają nam lepiej poczuć i zrozumieć analizy Springera. Wydanie jest bardzo estetyczne, choć proste, a momentami niemal futurystyczne. Na okładce widzimy coś na kształt nowoczesnego gwiazdozbioru, co moim zdaniem ma podpowiedzieć czytelnikowi, z jak szeroką, przekrojową, a zarazem zwracającą uwagę na szczegóły publikacją mamy do czynienia. Niewątpliwie sposób wydania zasługuje na dużą pochwałę, nawet mimo twardej oprawy i wagi zbliżonej do cegły.

            Springer przygląda się w swej książce konkretnym budynkom, ale jego uwaga nie jest skupiona tylko na ich ostatecznym kształcie. Każdy z nich ma przecież swoją historię, którą stara się przedstawić czytelnikowi. Mamy więc opowieści o konkursach i sporach, o niespełnionych marzeniach architektów, nieudanych pomysłach i realizacjach, które jego zdaniem są po prostu cudem. Dzięki temu książka, oprócz wartości poznawczej w obrębie architektury, daje nam coś więcej. W nienachalny sposób przedstawia polski światek architektoniczny, a nawet, na głębszym i mniej oczywistym poziomie, naszą mentalność. Oczywiście opis bryły budynku i jego konstrukcji za każdym razem jest elementem ważnym, ale nie najważniejszym. Springer do każdej budowli podchodzi indywidualnie i „wyciąga” z niej to, co według niego będzie najbardziej wartościowe dla czytelnika. Analizuje jego praktyczność i otoczenie. Zgodnie z powiedzeniem, że diabeł tkwi w szczegółach reporter szuka drobiazgów, które wpływają na ostateczny charakter inwestycji. Artykuły są zasadniczo krótkie – Springer w pewien sposób sygnalizuje to, co interesujące, zachęcając tym samym do dalszych poszukiwań. Jest jakby przewodnikiem, który sugeruje, ale nie daje ostatecznej odpowiedzi. Cennym elementem „encyklopedycznego” charakteru książki jest umieszczenie na końcu każdego artykułu, krótkich propozycji lekturowych, które pozwolą czytelnikowi uzupełnić wiedzę na temat konkretnego, poruszonego zagadnienia. Reporter tym samym potwierdza, że jego opis jest pewnego rodzaju podsumowaniem, mignięciem, prześlizgnięciem się po problemie, ale równocześnie daje czytelnikowi szansę na jego zgłębienie. W doskonały sposób poszerza kontekst swoich rozważań. W tych bibliografiach znajdziemy nie tylko książki z teorii architektury (polskie i zagraniczne), ale także powieści i opowieści o konkretnych obszarach, czy budynkach.


            Dostrzegam kilka zasadniczych zalet tworzenia i czytania literatury tego rodzaju. Po pierwsze publikacja sprawia, że tak naiwny czytelnik dzieł architektonicznych jak ja, znacząco poszerza swoją wiedzę na temat najciekawszych budynków w Polce po 1945 roku – to kwestia dosyć oczywista, ale konieczna do wspomnienia. Po drugie, książka Springera jakby pośrednio uwrażliwia nas na to, co dzieje się dookoła, w naszym mieście, wsi, czy miasteczku. Prowokuje do tego, by nieco baczniej i bardziej świadomie obserwować swoje otoczenie… Zwyczajnie zwraca uwagę czytelnika na architekturę, uświadamia, że stanowi ona nierozłączny element rzeczywistości, który zasługuje na chwilę zastanowienia. Dodatkową zaletą jest fakt, że lektura ta pokazuje (od strony eksperta) to, co jego zdaniem jest wartościowe w budownictwie, i tym samym pozytywnie wpływa na gust czytelnika.
            Trudno mi podjąć dyskusję z autorem książki na temat architektury. Jak już wspominałam moja wiedza w tym zakresie jest ograniczona. Mogę jednak podjąć z nim rozmowę na temat literatury, którą tworzy, a muszę przyznać, że robi to dobrze. Jak już wspominałam Księga zachwytów jest napisana chłodnym, analitycznym tonem. Nie brakuje tu jednak pewnej dozy ironii i dowcipu, dzięki temu jego książka może nie jest pozycją, którą połyka się w jedną noc, ale nie można odmówić jej lekkości stylu, która sprawia, że lektura jest stosunkowo lekka i przyjemna. Stanowi to wartość pod tym kątem, że Springer bez wątpienia przekazuje nam swoją szeroką wiedzę, robi to jednak na tyle przemyślanie, że wiedza ta, nawet aplikowana w dużych dawkach, nie jest dla czytelnika ciężarem. Odnoszenie się do konkretnych artykułów byłoby działaniem jałowym. Choć ich budowa jest może i schematyczna, to ze względu na fakt, że każdy z nich odnosi się do innej budowli inna też jest jego wartość. Największą zaletą tej książki jest to, że daje czytelnikowi narzędzia, by sam szukał swoich własnych „zachwytów” w otaczającej go rzeczywistości. Daje impuls, by wyjść z domu, czy mieszkania i spojrzeć na wszystko… na nowo!

                                                                                                                                          Sylwia Pyzik