Zapewne
nie odkryję Ameryki pisząc, że prof. Ryszard Koziołek jest wybitnym erudytą. Może
się to wydawać banalnym stwierdzeniem w kontekście jego osiągnięć na polu
literatury. Mimo to, uważam ten fakt za godny podkreślenia – jego szczególnym
wyrazem jest najnowsza książka profesora pt. Dobrze się myśli literaturą, w której spojrzenie na świat literacki
jest zarówno szerokie, bogate w konteksty jak i głębokie.
Koziołek
w swym dziele naprawdę chce przekonać nas, czytelników, jak wartościowe może
być spojrzenie na świat przez pryzmat literatury. Pola, po których porusza się
w swych rozmyślaniach są różnorodne, ale zawsze są to tematy ważne jak:
historia, religia, wojny, wykluczenie, poszukiwanie prawdy. Profesor, zgodnie
ze swoim poczuciem misji, stara się uwieść czytelnika ukazując mu swoją
literacką koncepcję świata, i trzeba przyznać, że robi to znakomicie. Pisze w
tonie mentora, ale przyjaznego czytelnikowi, takiego, który chce go pouczyć, a
nie zganić za niewiedzę. Uważa to za swój obowiązek, do którego jest
predestynowany. Nie przypadkowo już we wstępie stwierdza: „Mam skłonność do
przyznawania literaturze rangi najwyższego składnika kultury. Nic w tym
dziwnego, w moim fachu to zawodowa powinność, niczym wiara dla księdza”.
Swoje
teksty konstruuje zwykle metodą hermeneutyczną; zaczyna od jakiegoś ogólnego
spostrzeżenia, by dojść do czegoś na kształt recenzji konkretnego utworu. Nie
są to jednak recenzje sensu stricte. Często brak w nich dogłębnej analizy
literaturoznawczej. Zamiast tego Koziołek proponuje nam szerokie czytanie
literatury, w której nierzadko biografia twórcy, uwarunkowania polityczne czy
procesy społeczne, które ukazuje są ważniejsze niż warstwa językowa. Nie
oznacza to oczywiście, że Koziołek ją ignoruje, bywa też, że jest kluczowym
elementem, jak w przypadku tekstu o Sońce
Karpowicza. Profesor z dużą mądrością eksponuje to, co uzna na zasługujące
podkreślenia w danym tekście.
Teksty
są różnorodne zarówno pod względem treści jak i formy. Koziołek często
rezygnuje z chłodnego „analitycznego” tonu, by pójść bardziej w kierunku eseistyki niż akademickiej dysputy .
Kilkakrotnie wprowadza nawet element fabularny, który staje się uprawnionym
pretekstem do analizy konkretnego utworu. Podoba mi się to, że profesor nie
ucieka w świat akademickich rozważań, wręcz przeciwnie – wszystko, co pisze
jest mocno związane z rzeczywistością, tłumaczy ją i opisuje. Mam nadzieję, że
dzięki temu jego tekst zainteresuje nie tylko literaturoznawców, ale także
ludzi, którzy lubią myśleć. Czy uda się ich przekonać do myślenia literaturą?
Sylwia Pyzik
Sylwia Pyzik