Samotność w sieci

Według ankiety, która została przeprowadzona w Wielkiej Brytanii po przebadaniu 1000 respondentów 53% z nich odczuło zdenerwowanie po odcięciu ich od Internetu na 24 godziny, równocześnie 40% było samotnych. Niby nic szokującego, ale jednak zastanówmy się nad tym przez chwilę.

źródło:freepik.com

Internetowa codzienność

Na Facebooku posiadam obecnie 538 znajomych, większość z nich to moi rówieśnicy, bądź osoby w podobnym wieku. Dla porównania osób z tego przedziału wiekowego, które nie posiadają konta na tym portalu społecznościowym znam trzy (z czego jedna z nich i tak używa go jako komunikatora, tyle że z fałszywymi danymi). Chyba nie muszę w tej kwestii niczego dodawać. Na swoim koncie posiadam grupę dedykowaną dla studentów mojego kierunku (to tam znajdę najświeższe informacje, pomocne opracowania, skargi na prowadzących, żale i jęki na zbliżającą się sesję). Mam także grupę z pracy, a nawet DWIE- oficjalną- do której należy szef i „prywatną”, w której o szefie zapomnieliśmy (to tam ustalam grafik na nadchodzący tydzień, proszę aby ktoś przyszedł wcześniej i mnie zastąpił, ewentualnie wylewam żale na nieprzyjemnych klientów i równie nieprzyjemnego szefa). Studia i praca to nie wszystko! Mam także życie prywatne… imprezy, spotkania towarzyskie przecież to dzieje się w realu! Oczywiście… ale zanim pójdę na imprezę zostaję na nią zazwyczaj zaproszona przez wydarzenie na Facebooku, zanim spotkam się z przyjaciółmi ustalamy termin, miejsce, grono gdzie?- oczywiście na niezawodnym Facebooku. A jeśli ktoś chce ze mną po prostu pogadać o wszystkim i niczym odpalam czat i mogę to robić bez ruszenia się z łóżka.

Na tym funkcjonalność Facebooka wcale się nie kończy. Dzięki polubieniu na portalu kilku przydatnych stron (głównie stron czasopism i programów informacyjnych) nie muszę już włączać telewizora ani czytać gazety by „być na bieżąco”. Ba! Nie muszę nawet wpisywać innego adresu w wyszukiwarce. To z Facebooka dowiem się, że mamy nowego premiera, Stoch znowu zwyciężył, na dalekim wschodzie trwają walki, a we wrocławskim zoo właśnie urodziła się nowa panda imieniem Meilsa. Czasy w których, aby zorientować się, że spadł śnieg musiałeś chociażby spojrzeć przez okno minęły bezpowrotnie! Przecież dowiesz się od jednego ze swoich 1034 znajomych (spośród których z połową nie zamieniłeś w życiu nawet jednego słowa - mało znaczący detal).

Facebook w liczbach

Według oficjalnych danych Facebook ma obecnie 1,32 miliarda użytkowników. Co miesiąc wgrywamy w niego około 1 mld zdjęć, oraz 10 mln filmów. Każdego dnia mamy dwa miliardy like’ów i miliard komentarzy. Codziennie do serwisu loguje się 526 mln ludzi (152 z Europy, 129 z USA i Kanady, 126 mln z reszty świata i 119 mln z Azji). Szacuje się, że w Polsce z portali społecznościowych korzysta 10,4 mln użytkowników, inaczej sprawa wygląda w Chile, Turcji czy Wenezueli, gdzie 80% mieszkańców ma założone konto. W Stanach Zjednoczonych, Indiach i Wielkiej Brytanii do Facebooka loguje się 60% ludności. A przecież historia serwisu jest stosunkowo krótka…został uruchomiony 04.02.2004 na Uniwersytecie Harvarda (z założenia miał być portalem skierowanym do studentów kilku amerykańskich szkół wyższych). A już 2008 roku Mark Zuckerberg (pomysłodawca, a obecnie główny udziałowiec portalu) jako dwudziestotrzylatek został najmłodszym miliarderem świata z majątkiem bagatela 1,5 mld USD. W maju 2012 Facebook, jako firma pojawił się po raz pierwszy na amerykańskiej giełdzie i stał się najwyżej wycenianą w dniu debiutu spółką giełdową w historii! Nie zawsze było jednak tak kolorowo…

W Stanach serwis został skazany na wypłatę 10 mln dolarów na cele charytatywne za wykorzystanie wizerunków użytkowników bez ich woli i wiedzy. 

Wpływ Facebooka na naszą psychikę

Teoretycznie rzecz ujmując portale społecznościowe pozwalają  urzymywać większe kontakty z innymi ludźmi, co powinno pozytywnie wpływać na  samopoczucie. Niestety tylko w teorii. Psycholodzy społeczni z Uniwersytetu w Michigan twierdzą, że im częściej logujemy się do Facebooka tym bardziej jesteśmy nieszczęśliwi. Zbyt częste używanie portalu może prowadzić do uczucia samotności i wyobcowania. "Pozornie Facebook jest nieocenionym narzędziem służącym do wypełnienia podstawowej ludzkiej potrzeby kontaktu. Jednak, jak wynika z naszych ustaleń, zamiast poprawiać samopoczucie, portal może raczej wpływać na nas negatywnie"- czytamy w raporcie.



A to dopiero początek góry lodowej.

Gdyby to był koniec… Gdzie tam! Mam przecież Instagram, na który zawsze warto wrzucić jakąś lansiarską fotkę (szczególnie preferowane zdjęcia jedzenia, w lustrze z wciągniętym brzuchem czy święcące ostatnio triumfy selfie z dziwnym wyrazem twarzy). Do tego Snapchat (dla nieuświadomionych aplikacja pozwala na przesyłanie zdjęć, które po dziesięciu sekundach znikają) - tutaj, nie muszę być już młoda, piękna i bogata - mogę wysłać zdjęcie kumpla dłubiącego w nosie, pana który w śpi w tramwaju, ewentualnie przypadkowo napotkanej dziewczyny, z której butów mam ochotę się pośmiać. Świetna zabawa czyż nie?


A ten cały, nieograniczony świat mieści się w mojej dłoni, mogę mieć go zawsze przy sobie - w szkole, pracy, na spacerze (co niektórzy nawet w toalecie) - dzięki urządzeniu marzeń, Smartphonowi. Dzięki temu stale mogę być w kontakcie, co trzy sekundy odświeżać tablicę w poszukiwaniu czegoś nowego i generalnie traktować telefon jako przedłużenie ręki. Tylko po co? Myślę, że czasami warto zastanowić się ile czasu z  życia poświęcasz wirtualnej rzeczywistości. Oczywiście nie twierdzę, że Facebook to narzędzie szatana, a wszystkie telefony komórkowe powinny zostać spalone. Powinniśmy jednak zacząć spoglądać na to zjawisko krytycznym okiem, być czujni i świadomi zagrożeń, które za tym idą, bo nim się zorientujemy ta wirtualna rzeczywistość pochłonie to co dzieje się naprawdę.  A czasami może nawet... wyłączyć telefon, i po prostu pobyć z ludźmi, bo like nigdy nie zastąpi czyjegoś uśmiechu tak jak 1000 „znajomych” nie zastąpi jednego prawdziwego przyjaciela.

Swój właśnie wyłączyłam.

                                                                                         Sylwia Pyzik