Są tacy artyści, których piszę się z wielkiej litery. Są tacy artyści, którzy towarzyszą nam przez całe życie. Są też tacy, o których słyszało niewielu z nas. Zazwyczaj mają oni od 40 lat w górę. Czasami jednak, przy odrobinie szczęścia, uda nam się znaleźć Artystę, którzy chociaż jeszcze nie opierzony, to już przejawia się w nim geniusz. Moim muzycznym geniuszem jest niepozorna Nikki Yanofsky. I muszę się przyznać, że od kilku lat jestem jej ogromną fanką. Nikki i jej piosenki są jednymi z niewielu, których mogę słuchać w kółko i mam je ciągle przy sobie już od pięciu lat. Nigdy mi się nie zdarzyło żebym pominęła jej piosenkę, raczej jest na odwrót - jedno wysłuchanie nigdy mi nie wystarcza.
Nikki Yanofsky. Ktoś kojarzy? Ktokolwiek? Jeśli nie to proszę to szybko nadrobić. Jeśli tak, to gratuluję – znalazłeś się w gronie szczęśliwych osób zahipnotyzowanych przez jej aksamitny głos. W lutym skończyła 22 lat. Dodam jeszcze, że pochodzi z Kanady i już wiem co sobie myślicie. Jest więc rodaczką i równolatką Justina Biebera. Jednak ich kariera muzyczna potoczyła się zupełnie inaczej. Nikki śpiewa jazz. Nie jest to łatwy do odbioru typ muzyki, ona jednak potrafi zaserwować go w formie przystępnej dla każdego. Ma na swoim koncie ma już dwa fantastyczne albumy studyjne oraz dwa koncertowe. Płytowo zadebiutowała w 2008 koncertowym albumem „Ella…Of Thee I Swing”. Miała wtedy 14 lat. Koncert odbył się w Montrealu gdzie młodziutka Nikki zaprezentowała utwory z repertuaru m.in. Elli Fitzgerald. Poradziła sobie z tym wyzwaniem zjawiskowo. Jej wykonanie „At Last” (a nie jest to łatwy utwór) niejedną osobę przyprawi o przyjemne, muzyczne dreszcze. Słuchając jej głosu nie sposób się domyślić, że te dźwięki wydobywają się z zaledwie czternastoletniego gardła. Jednak kiedy zaczyna mówić, np. zapowiadając kolejną piosenkę, słychać, że to jeszcze dziecko. Za każdym przesłuchaniem piosenek z koncertu mnie to uderza. O na przykład tutaj:
Nikki usłyszałam pierwszy raz podczas jednej z audycji Marka Niedźwieckiego. Pech chciał, że jechałam samochodem i nie mogłam w tej samej sekundzie sprawdzić w internecie kim jest posiadaczka tego nieziemskiego głosu. Zapamiętałam jedno zdanie z całej piosenki, polsko brzmiące nazwisko i jak tylko wróciłam do domu dopadłam komputer i już tak zostałam. Jej debiutancka płyta towarzyszy mi już od kilku lat i zawsze słucham jej z takim samym zachwytem. Na płycie „Nikki” młoda Kanadyjka śpiewa znane już z wielu interpretacji utwory („God Bless the Child”, „On The Sunny Side Of The Street”, nieśmiertelne „Over the Rainbow”) oraz kompozycje własne. Moim niezaprzeczalnym numerem jeden jest „You'll Have To Swing It”. Muszę się przyznać, że ubóstwiam tą wersję tak bardzo, że nie jestem w stanie słuchać jej w wykonaniu innych artystów. Płyta składa się z większości ze znanych standardów, ale słuchając jej ani przez chwilę nie odnoszę wrażenia wtórności, wręcz przeciwnie - nie jestem w stanie się ta płytą znudzić.
Warto poszperać w internecie i poszukać filmików z festiwalu Montreal International Jazz Festival z 2006 roku. Dwunastolatka mniejsza od mikrofonu, śpiewająca utwory wykonywane do tej pory przez największych, otoczona przez muzyków w wieku jej dziadków – niesamowity widok! Był to nie tylko zawodowy debiut Nikki, ale również występ najmłodszego uczestnika w historii całego festiwalu. Nie wyobrażam sobie, żeby osoba, która chociaż raz ją usłyszała mogła przejść koło jej twórczości obojętnie. Ja oddałam jej swoje serce już przy pierwszym wysłuchaniu utworu „Bienvenue Dans Ma Vie” (do dnia dzisiejszego dziękuję niebiosom za tą pamiętną audycję Marka Niedźwieckiego). Nikki jest moim numerem jeden na półce z płytami. Niestety trzeba się wiele natrudzić, żeby zdobyć jej płyty. Ta koncertowa z 2008 roku jest praktycznie nie do zdobycia. Na szczęście w niektórych sklepach internetowych można zdobyć album „Nikki” oraz wydane w 2010 roku koncertowe DVD z Montrealu. W 2013 roku młoda artysta wydała album „Little secret”. Jego producentem został Quincy Jones, który od 60 lat współtworzy muzykę z najlepszymi artystami świata. Jeśli lubicie odkrywać nowe, niebanalne brzmienia to Nikki i jej niesamowity głos zauroczą Was na całego. Jak już się w niej rozkochacie, to nie zostanie Wam nic innego jak czekać na kolejną płytę oraz koncerty w Polsce. Ja na pewno będę czekać.
Aleksandra Kalita