Małe kino, czy pamiętasz, małe, nieme kino?
Pojawienie się Internetu, miało być dramatycznym końcem ery kina. Uważano, że jest ono instytucją zbędną- po co wychodzić z domu, płacić za dojazd i bilet, skoro film można zobaczyć za darmo, bez wychodzenia z łóżka. To, że takie działanie jest zwykle nielegalne, zdawało się nikogo nie przejmować. Na szczęście losy ludzkości potoczyły się zgoła inaczej- kinematografia nie tylko ma się dobrze, ale nawet lepiej niż jeszcze kilka lat wstecz! Choć kin mamy coraz mniej, wyświetlanych jest coraz więcej seansów, a widownia jest coraz liczniejsza (nie są to moje radosne przemyślenia, a informacje zaczerpnięte z danych Urzędu Statystycznego w Krakowie). Jeśli czytasz uważnie to pewnie dostrzegłeś już pewien paradoks… Kin coraz mniej… Seansów i publiczności coraz więcej…Jak to możliwe. Odpowiedź jest bardzo prosta…
Multipleks. Zgodnie z definicją to budynek, w którym znajduje się więcej niż 6 sal kinowych, wszyscy je znamy- ich obecność trudno przeoczyć, zwłaszcza w dużych miastach. Są łatwo dostępne (często znajdują się w dużych galeriach handlowych) a ich oferta pozornie jest bardzo bogata (mamy do wyboru dużą liczbę seansów, w wielu przystępnych godzinach). Mogłoby się wydawać, że to miejsce idealne dla modernistycznego człowieka. Ogromne ekrany, wygodne fotele, cyfrowa jakość obrazu i dźwięku, klimatyzowane pomieszczenia- kwintesencja wygody i komfortu! Przed wejściem do jednej z kilkunastu sal możemy obłupić się w popcorn, orzeszki, colę, czyli niezbędne atrybuty prawdziwego kinomaniaka. Cóż…prawdziwa uczta dla zmysłów! Po zakończonym seansie, szybko i sprawnie zrobimy zakupy, czy skorzystamy z bogatej fastfoodowej oferty galerii. Nowoczesność w czystej formie… Tylko dlaczego po opuszczeniu seansu pozostaje uczucie niedosytu, a często zażenowania?
Myślę, że odpowiedź zawiera się w znajomym wszystkim stwierdzeniu… Chodzimy do kina, nie na film. Wybieramy właśnie kino, bo jest łatwą, lekką i stosunkowo tanią formą spędzenia wolnego czasu. Możemy zabrać do niego dziewczynę, chłopaka, iść ze znajomymi, czy młodszą siostrą. W każdym przypadku wszyscy są zadowoleni. Wydaje mi się, że zapominamy, że kino to nie tylko rozrywka, ale przede wszystkim sztuka! Film to dzieło artysty, który chce przez to coś powiedzieć, a nie zapewnić wam dwugodzinne odmóżdżenie, choć są oczywiście i tacy…
Dlatego kiedy następnym razem będziesz planował wypad do kina, może warto podejść do tego nieco poważniej. Zastanowić się nad tym jaki film Cię interesuje i jaki będzie dla Ciebie wartościowy, przeczytać recenzje, czy opinię widzów, którzy dzieło już widzieli. Może warto wybrać coś z oferty, małych, często zapominanych kin kulturalnych, które choć mają mniej seansów to i tak jeden z nich jest wart dziecięciu oferowanych w multipleksie. Może wtedy pójdziesz do kina jako widz świadomy! I choć obraz, nie będzie aż tak duży i efektowny, a fotel nie zapewni Ci takiej wygody, to po wyjściu z seansu będziesz miał potrzebę rozmowy o tym co przeżyłeś, a nie ochotę na kolejnego hamburgera!
Ku pochwale małych kin i przestrodze przed konsumpcyjną formą multipleksów polecam wam piosenkę Grupy Rafała Kmity!
Sylwia Pyzik