Choroba XXI wieku

Cicho, ciemno, zamknięty w czterech ścianach już nawet nie próbujesz, nie walczysz, nie wstajesz, pogrążasz się w bezruchu, znikasz, chcesz być niewidzialny... 



Budzisz się rano. Nie chce Ci się jeść. Nie chce Ci się pracować. Nie chce Ci się żyć. Mechanicznie ubierasz coś, co leży na wierzchu szafy. Nie masz nawet ochoty spojrzeć w lustro. Wiesz, co zobaczysz — słabą, smutną, zmęczoną istotę z potarganymi włosami. Drżysz. Musisz jakoś przetrwać kolejny dzień. Rozmawiać z ludźmi, uśmiechać się, zapewniać wszystkich dookoła, że wszystko u Ciebie dobrze. 

Niewystarczająco...
Kiedyś potwory wychodziły tylko nocą. Pamiętasz jeszcze jak dusiłeś w sobie stłumiony płacz? Albo te momenty, kiedy łzy mimowolnie spływały po Twojej twarzy? Ale teraz już nawet nie płaczesz. Częściej milczysz. I tak bardzo się boisz. Najbardziej tego, że jesteś niewystarczająco piękny, niewystarczająco dobry, niewystarczająco mądry, niewystarczająco silny...



Wydaje Ci się, że nikt Cię nie rozumie, nikt Ci nie może pomóc. Żyjesz jakby obok, coraz ciszej, zmęczony, nic nie warty, samotny. Nic Ci się nie chce. Żyć Ci się nie chce. Znikasz, po kawałku. Nic nie sprawia Ci radości. Coraz częściej myślisz, że lepiej by było, gdybyś nie istniał, gdyby Cię nie było. 

Najgorzej jest gdy słyszysz: „weź się w garść”, „nie wydziwiaj”, „nic Ci nie jest”, „smutek to nie choroba”. W takich chwilach zaciskasz powieki mocno, najmocniej jak potrafisz. Zaciskasz usta i pięści... 

Dwa wyjścia
I kiedy jesteś już u kresu wytrzymałości, kiedy wszędzie wokół widzisz ciemność, kiedy przyjaciel jest nieprzyjacielem, a Twoje emocje wariują, masz dwa wyjścia. Możesz poprosić o pomoc albo możesz przestać być. Nie żyć. Nie istnieć...

 Źródło: CallMeKat, Living with depression, You Tube

Tylko, czy to nieistnienie to dobry wybór? Nawet, gdy znajdujesz się na końcu najciemniejszego tunelu, nie widzisz światła, pamiętaj, że nie masz się czego wstydzić, zasługujesz na to, by ktoś Cię wysłuchał, na to, żebyś w najtrudniejszej chwili miał obok siebie kogoś, kto okaże Ci wsparcie, wyciągnie Cię z najgłębszego dołka. Pamiętaj, że nie jesteś sam, takich ludzi jak Ty w XXI wieku jest naprawdę wielu. Razem możecie krzyczeć głośniej. Chociaż wiem, że wcale nie masz na to ochoty...

Pamiętaj...
Pamiętaj, że zawsze możesz poprosić o pomoc i wcale nie jest to oznaką słabości. To, że się leczysz nie jest powodem do wstydu. Raczej pokazuje, że walczysz, że masz w sobie siłę, że jeszcze tli się w Tobie ogień, który trzeba tylko trochę bardziej rozniecić.

Pamiętaj — nie ważne, czy jesteś młody, czy stary, czy jesteś milionerem, czy zarabiasz średnią krajową — JESTEŚ WAŻNY! Zasługujesz na to, by być kochanym, szczęśliwym.


Zrozum...
A to, z czym się zmagasz to prawdopodobnie depresja. I tak, to jest choroba. Nic sobie nie wymyślasz. Cierpi na nią już co dziesiąty Polak. Jeśli nie Ty sam, to Twój przyjaciel, mąż, znajomy, sąsiad. W mediach bardzo często pojawiają się historie znanych osób, których dotknął ten problem. Tak o swojej chorobie w książce „Twarze Depresji” mówi Marek Piekarczyk: 

„Szedłem do pracy jak wytresowany pies. Wbiłem sobie do mózgu, że idę do pracy. Podczas przerwy płakałem. Patrzyłem tępo w ścianę i nie mogłem ruszyć ani ręką, ani nogą. Znam ten stan, kiedy mózg odmawia posłuszeństwa. Jakakolwiek aktywność nie ma racji bytu. Człowiek może wykonać wszystkie ruchy, ale ich nie robi, ponieważ to nie ma sensu. Jest paraliż decyzyjny. (…) Miałem straszne stany, więc poszedłem do psychiatry, bo bałem się, że popełnię samobójstwo, a moje dzieci były w domu. Chciałem dla nich żyć. Depresja szepcze ci do ucha, że śmierć nie jest straszna. Nigdy nie bałem się śmierci. Nie wiem dlaczego. Jednak zawsze powstrzymuje mnie myśl o moich dzieciach. Podejrzewam, że samotność może pchnąć do samobójstwa. Jedyne, co może od tego powstrzymać, to drugi człowiek”.

A tak Tomasz Jastrun:
„Każdy czasami ma gorszy nastrój, ale w depresji trzeba to pomnożyć razy sto. Taki nastrój można porównać do rozpaczy po stracie kogoś bardzo bliskiego. To zjazd w dół, który zaczyna się od dołka, a kończy przepaścią. Prawdziwą depresję kliniczną powinno się leczyć. Depresja jest chorobą śmiertelną ze względu na liczbę samobójstw. Nie dziwi mnie to. Dziwi raczej, że w ciężkiej depresji nie wszyscy popełniają samobójstwo. A nie wszyscy, bo kiedy depresja już bierze nas w niewolę, nie ma się siły na to. Odebranie sobie życia nie jest takie proste. Potrzeba na to wiele energii. Dlatego samobójstwa najczęściej zdarzają się na progu depresji lub gdy z niej wychodzimy. Wtedy wracają już siły i świadomość, że to będzie się powtarzać. Depresja prawie zawsze wraca, a kolejne powroty mają zwykle mocniejsze objawy. (…) Nigdy nie podjąłem konkretnej próby samobójczej, ale myślałem o tym bardzo poważnie, chociaż czasami z autoironią. Moją siłą w walce z depresją, podobnie jak z życiem, jest poczucie humoru. Jak się okazuje, nawet na dnie można bronić się ironią. Przed laty, kiedy mieszkałem sam, chodziłem po domu i zastanawiałem się, gdzie się powiesić. Co za idiotyczna sytuacja i jakoś tragikomiczna, już wtedy to doceniałem. Uratowało mnie chyba, że usiadłem do komputera, by opisać ten stan”.

Bądź...
Takie historie dotyczą jednak nie tylko osób znajdujących się na świeczniku, tych z pierwszych stron gazet, narażonych na ciągłą presję. To może przytrafić się każdemu. Powody mogą być różne, a skutki tragiczne. Jeśli więc wydaje Ci się, że początek tego tekstu nie był skierowany do Ciebie, ale za to znasz kogoś, kto każdego dnia w ten sposób zmaga się z codziennością nie pytaj go „dlaczego?”. Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Depresja po prostu jest. 

Spróbuj zrozumieć. 
Bądź.
Nie uciekaj.
Wspieraj.
To ważne.
Tak możesz uratować komuś życie…

    Artykuł zainspirowany kampanią „Twarze Depresji. Nie oceniaj. Zaakceptuj”, szczegóły: www.twarzedepresji.pl, a także filmem autorstwa CallMeKat, „Living with depression”

Justyna Kępa