Azja oczami Europejki

Ojczyzna Szekspira, królowej Wiktorii i Beatlesów odwiedzana jest przez miliony turystów z całego świata. Londyn staje się stolicą nie tylko Anglii, ale i nowoczesnego świata. Deszczowa i mglista atmosfera przyciąga ludzi niczym magnes. Jednak dla osób z natury ciepłolubnych  taka pogoda może się szybko przejeść i prawdziwie dać we znaki. 

fot. Anna Kalita
Anna Kalita, od jedenastu lat mieszkająca w Londynie, uciekała kiedy tylko mogła z zimnego miasta w cieplejsze zakątki naszego globu. Hiszpania, Brazylia, Meksyk, słoneczna Italia, to tylko preludium przed półroczną „wyprawą życia” do Azji. W listopadzie 2011 roku Ania wraz z przyjaciółką Gosią postanowiły wyruszyć w kolejną podróż. Wybór padł na Azję. Wystarczyło tylko kupić bilety na przelot z Anglii do Tajlandii i z powrotem. A co pomiędzy? Kambodża, Wietnam, Indonezja, Malezja, Indie, Birma i jeszcze raz Tajlandia. To jak ta podróż będzie wyglądać pomiędzy wylotem, a przylotem do Londynu, zależało już tylko od ich chęci w tej konkretnej chwili oraz od osób przydzielających wizy - Nie miałyśmy zaplanowanej tej podróży - wspomina Ania. - Wylądowałyśmy na lotnisku, rozejrzałyśmy się… no i gdzie ta przygoda? Jednak kiedy musisz aplikować o wizy, rezerwować bilety, to nagle okazuje się, że każdy dzień podróży jest już zaplanowany. A przygoda odnajduje cię sama.

fot. Anna Kalita
Największy szok kulturowy to nie ten na tle rasowym, religijnym czy społecznym, ale... zwykła rozmowa. Dla osób związanych z kulturą zachodu niezobowiązująca rozmowa z sąsiadem w autobusie nie jest niczym dziwnym. Jednak kiedy hinduski współpasażer w pociągu zamiast grzecznościowej rozmowy o pogodzie zaczyna przeprowadzać swoistą ankietę społeczną, w której wypytuje się o zarobki czy stan cywilny, to europejskie normy grzecznościowe natychmiast zapalają czerwoną lampkę ostrzegawczą, a i podejrzliwość względem współpasażerów zaczyna trochę wzrastać. To, co dla mieszkańców Azji uważane jest za ogólnie przyjętą normę, dla Europejczyka okazuje się być jej przekroczeniem i zachowaniem niegrzecznym. Podobnie sprawa wygląda przy prostym pytaniu o drogę. - W Azji za nietaktowne uchodzi nie udzielenie jakiejś informacji. Dla tubylców grzeczniej jest powiedzieć „prosto”, niż odpowiedzieć zgodnie z prawdą „nie wiem”. 
Dlatego jeśli ktoś zabłądzi pośród zatłoczonych ulic i uliczek niech nie dziwi się, że kolejna napotkana osoba wskazuje nam inny kierunek niż poprzednia. Warto więc zainwestować w dokładną mapę, aby nie spędzić wielu godzin na kluczeniu po mieście zderzając się z innymi zdezorientowanymi turystami. Należy też przygotować się na kolejne niespodzianki.

- Jednak największy szok przeżyłam w Birmie. Kiedy usłyszałam,  że panuje tam reżim polityczny, to spodziewałam się szarości i smutku oraz przysłowiowego octu na półkach. Jednak ci ludzie byli pełni optymizmu i radości pomimo ich ogromnej biedy. W Birmie stereotypowe myślenie wielu europejczyków może legnąć w gruzach. Podróżuje tam stosunkowo mała ilość turystów, a każdy z nich jest tam traktowany z wielkim szacunkiem. Ania bardzo miło wspomina posiłki, przy których doświadczyć można niezwykłej gościnności mieszkańców Birmy. - Przez fakt, że w Birmie spotyka się dość małą ilość turystów, byłyśmy traktowane jak atrakcja i zawsze dostawałyśmy coś ekstra. W Birmie jest ogólnie przyjęte, że jeżeli zamówisz ryż, to dostajesz do tego jeszcze sałatkę, czy drugą dolewkę zupy. W ciągu całej wyprawy ten właśnie kraj  zaskoczył mnie najbardziej. 

fot. Anna Kalita
Cała Azja jest pełna ludzi bardzo religijnych. Nikt jednak nie narzuca innym swojej religii, która oddziałuje na każdą sferę ich życia, jest jego integralną częścią i przejawia się w małych, codziennych sytuacjach. Buddyzm i Hinduizm to religie przeważające, ale i najbardziej pokojowe, zapewniające spokój duszy. Według Ani najlepszym tego przykładem jest wyspa Bali. - Bali urzekło mnie całkowicie. Ta mała wyspa ma w sobie wszystko, a ludzie są dla siebie niezwykle mili. Mieszkańcy wyspy są szczęśliwi, tak szczęśliwi, że się do ciebie uśmiechną, zapytają o coś. Właśnie tutaj widać piękną tradycję religijną, kiedy to kobiety codziennie rano robią malutkie miseczki z liści bambusa, do których wkładają kwiaty, orzechy, ciasteczka i zapalają jako modlitwę dla bóstw w intencji spokoju domu, rodziny.    

Osoby związane z naszą zachodnią kulturą próbują zmieniać coś w swoim życiu, ciągle walczą o lepsze warunki. W Azji przeciwnie, mocno zakorzeniona wiara w reinkarnację i karmę powoduje, że nie chcą oni nic zmieniać, a nawet nie widzą powodów do zmiany. Przecież jeśli w tym życiu będą dobrymi dla siebie i dla innych, to ich przyszłe życie będzie lepsze. Za sprawą wiary w reinkarnację nie skupiają się tak bardzo na życiu doczesnym. Dla innych podróżnych zaskakujący jest fakt, że w Indiach panuje ogromny bałagan i hałas. Oglądając okolice czyjegoś domu, możemy opowiedzieć co dzisiaj jedli jego domownicy. Jednak jedzenie i inne odpadki można odnaleźć nie tylko na indyjskich ulicach, ale i w Gangesie - świętej rzece Indii. - Ganges jest bardzo piękną rzeką, tego nie można zaprzeczyć. Jednak jest niewyobrażalnie brudny i znajduje się w nim wszystko to, co na ulicach. Tak więc możemy tam znaleźć jedzenie, śmieci, ekskrementy oraz ludzkie szczątki. Na brzegach Gangesu znajdują się miejsca, gdzie pali się zwłoki. Po trzech godzinach kremacji prochy i kości wrzucane są do rzeki, gdzie dziesięć metrów dalej zażywają tradycyjnej kąpieli pielgrzymi z całych Indii.

fot. Anna Kalita
Wyjeżdżając do Azji należy się przygotować, że pracownicy biur, hoteli, urzędnicy będą nas traktować jak maszynę bezustannie wypluwającą pieniądze. - Dla osób mieszkających w naprawdę okropnych warunkach fakt, że dwie młode dziewczyny mogą sobie pozwolić na półroczną wyprawę po Azji jest równoznaczny z tym, że jesteśmy ogromnie bogate. Nasze europejskie pojęcie o pewnych standardach i finansach całkowicie się rozmija z ich myśleniem. Było parę sytuacji, w których myślałam - to nie jest Europa. 
Jednym z momentów, w których Ania sobie to boleśnie uzmysłowiła, była sytuacja na lotnisku, na którym musiały zapłacić więcej pieniędzy niż powinny i nawet nie miały co liczyć na wydanie reszty. Po długim użeraniu się z pracownikami lotniska dostały swoje pieniądze, tylko dlatego, że Anna postanowiła walczyć o swoje. Jednak w pewnym momencie poczuła, że ktoś znudzony jej marudzeniem może odebrać im paszporty i nie będą miały jak udowodnić swojej racji.  

fot. Anna Kalita
- Ta nieprzyjemna sytuacja to jedna z niewielu, jaka nas spotkała. Wszystkie można policzyć na palcach jednej ręki. Osoby związane z branżą turystyczną chcą jak najwięcej zarobić i stąd wynikały te nieprzyjemne sytuacje. Szkoda, że większość atrakcji i cała turystyka jest rozwinięta pod Amerykanów i Europejczyków, tych zamożnych. To co dla nas kosztowało grosze, dla większości mieszkańców jest nieosiągalne. Jednak na Bali w parku linowym spotkałyśmy się z sytuacją, że wieczorami kiedy było już mało turystów, pracownicy pozwalali lokalnym dzieciakom bawić się w tym parku. Dla tych dzieci to naprawdę dużo. Przy takim miłym zachowaniu zwykłych osób, zwykłych mieszkańców te wszystkie negatywne zaskoczenia odchodzą w niepamięć, bo to właśnie ci ludzie tworzą niezapomnianą atmosferę Azji. 

Ucieczka Ani przed zimnym Londynem zaowocowała w wiele niezapomnianych wspomnień. Jednak każda wyprawa lepiej smakuje, kiedy ma się nią z kim dzielić i może się okazać prawdziwym testem przyjaźni. - Byłam ciekawa tej podróży, pragnęłam zobaczyć coś więcej, czego jeszcze nie widziałam, a że podróżowałam już dużo po Europie to pomyślałam, że Azja będzie bardzo ciekawa. Myślę jednak, że to moja przyjaciółka Gosia sprawiła, że ten wyjazd był w ogóle możliwy, ona była jego głównym powodem. Sądzę, że  gdybyśmy nie były we dwie, to ta podróż nie doszłaby do skutku. Nie bałyśmy się, ponieważ obie bardzo pragnęłyśmy tej podróży i chciałyśmy, żeby doszła ona do skutku. Będąc razem nie obawiałyśmy się zostawić wszystkiego za sobą i wyjechać w nieznane.

Aleksandra Kalita

fot. Anna Kalita
fot. Anna Kalita