Jak ma się stan polskiej muzyki rozrywkowo-radiowej XXI wieku? Większość zapewne powie, że marnie, że skończyło się na latach 90., że już nic dobrego się potem nie urodziło, że jedynie „dinozaury” sobie radzą i trzymają poziom.
źródło:freepik.com |
Patrząc na playlisty największych komercyjnych rozgłośni radiowych trudno nie zgodzić się z obiegową opinią. Włączając RMF czy Radio Zet o godzinie 8 rano, a wyłączając 12 godzin później faktycznie ma się wrażenie, że na polskiej scenie muzycznej dalej króluje Bajm i Budka Suflera, a jedynymi wykonawcami, którzy piszą nowe przeboje są Bracia albo Edyta Bartosiewicz (której szumny powrót zapowiadany jest od dłuższej chwili).
Jest też nowy nurt – zwycięzcy śpiewających programów, czyli krótko mówiąc „gwiazdy jednego przeboju”. Ten „fenomen” zostawmy jednak na kiedy indziej.
Nagle, wśród tych niewesołych, mało patriotycznych refleksji (a przecież dziś 3 maja) na Liście Przebojów Trójki 20 miejsc z pierwszej 30 zajmują polskie piosenki. Pierwsze miejsce należy nie do Rihanny, ale do Voo Voo! Po dwie piosenki w zestawieniu publicznej stacji radiowej mają Fisz Emade, Mela Koteluk czy Organek! Helen głosi, że daje Kortezowi (debiutantowi) trzy tygodnie na dojście do pierwszego miejsca.
Serce roście, kiedy się na to patrzy. A jednocześnie zastanawia ten ogromny dysonans. Przecież Ustawa o Radiofonii i Telewizji głosi, że 30% muzyki, pojawiającej się na antenie ma być rodzimego pochodzenia. Dlaczego więc w kilku rozgłośniach czas zatrzymał się na latach 90., a kilka innych (nie mających jednak, aż takiej mocy sprawczej) prze do przodu z nowościami dla wytrwałych?
Może chodzi o niedocenianie słuchaczy? Może o strach przed spadkiem słuchalności, bo nowe się nie spodoba? A może jest to zwyczajne lenistwo redaktorów, którym wygodniej jest bazować na starych przebojach i tym, co podsuwają zaprzyjaźnione stacje telewizyjne?
Nie wiem, ale kiedy w zeszłym roku zobaczyłam, że nominowany do Fryderyków jest Fismoll, to najpierw (oczywiście) ogromnie się ucieszyłam, a potem uznałam, że może to lepiej, że nie wygrał. Niektórzy słuchacze mogliby tego nie przeżyć...
Podsumowując – zachęcam Was do muzycznego patriotyzmu! Owszem, jest to sport dla wytrwałych, tych, co lubią szperać i nie boją się szukać. Ale wierzcie mi, że warto, bo jest milion powodów, które zrekompensują Wam trud włożony w szukanie :)
Zuzanna Kołodziejczyk