Student w Operze? Stop! Tylko dla snobów


Ilu z nas (z reguły biednych studenciaków) bywa w operze? Wielu na samo to słowo reaguje z grymasem: „Nie lubię, nudzę się i usypiam”. Sam fakt zasypiania jest mocno uzasadniony. Aktorzy śpiewając, wykorzystujący taki sam mechanizm jak przy ziewaniu. To z kolei  jest mocno zaraźliwe i nie jest to tylko przenośnia.
https://pixabay.com/pl/orkiestra-stojak-muzyczny-muzyka-688190/


Nie jest to rozrywka masowa, jak choćby kino, dlatego z reguły nie trafia w przeciętne, nieobeznane gusta, a taki ma, jak na moje oko 80% z nas, nie ubliżając, ale po prostu nie oszukując się. Samo tzw. wyższe wykształcenie nie wiele zmienia w tym względzie, jeśli nie zamierzamy mu pomóc. Teatr w dzisiejszym środowisku żaków jest jednak bardziej popularny, a przynajmniej nie wzbudza szerszego zdziwienia, że ktoś, choć raz na jakiś czas zdecyduje się wybrać na operę, czy operetkę i to nie tylko taką darmową. Prymu wbrew domysłom, nie wiodą tu tylko łatwo przyswajalne komedie.
Czy chodzi o cenę? Przecież ,,opera” brzmi tak niebagatelnie drogo, dystyngowanie i  ponad zasięgiem przeciętnego zjadacza chleba, tym bardziej takiego bez pełnego pokaźnie płatnego etatu. To wrażenie jednak szybko pryska gdy tylko odważnie postanowimy skonfrontować nasze śmiałe wyobrażenia i naocznie przekonać się, że na najbliższe kilka lat nie mamy co zbliżać się do tego przybytku. Ale jak to?! Naprawdę? Ceny zaczynają się już od dwudziestu złotych? No może nie za najatrakcyjniejsze miejsca, ale jednak od dwudziestu! W większości teatrów, przynajmniej tych krakowskich, ze świecą szukać takiego cennika. Pomimo obalenia tego nośnego stereotypu, jego echo wciąż mocno tkwi w naszych głowach. Jeśli już tak zachęceni postanowimy przezwyciężyć początkową niechęć i postanowimy wyskrobać czy zaoszczędzić te dwadzieścia, może parę, na to trochę lepsze miejsce złotych, to pojawia się znienacka kolejna myśl.
 A) jesteśmy snobami i postanawiamy to udowodnić, oczywiście nie przyznając się do samego tego faktu lecz i tak na to wyjdzie lub B) naprawdę jesteśmy ciekawi i wyrabiamy swój gust oraz wrażliwość artystyczną, czyli tego ,,snoba” dokładne zaprzeczenie, ale i tak nikt nie bardzo chce nam  w to nie uwierzyć. Co to słowo ogóle oznacza? Wydaje się, że straciło już dziś na popularności i jakby zaniknęło w przestrzeni publicznej. Jednak w świadomości nadaj funkcjonuje. I ważniejsze pytanie, czy rzeczywiście tak jest, że student w operze to snob? Gwoli przypomnienia, według słownika języka polskiego snob to osoba udająca kogoś lepszego, bardziej wykształconego, czy wrażliwego artystycznie.
Chciałabym tu przywołać myślą własne wizyty w Operze Krakowskiej. Towarzystwo wykwintne i w przeważającej większości w wieku średnim i emerytalnym. Zobowiązanie do eleganckiego stroju jest tu wciąż nieaktualne i wyłamanie się byłoby grubym nietaktem; Nie dziwi to już nikogo w większości teatrów, nad czym mocno ubolewam. Dookoła słychać rozmowy stałych bywalców: Ostatnio byliśmy na… Powinni poprawić… Mam nadzieję, że tym razem aktorka X zagra tak dobrze jak ostatnio… Niepotrzebnie usunęli napisy… Myślisz sobiem pasuje tu jak piąte koło u wozu, wszyscy tutaj wiedzą po co przyszli i co im pokażą, a ja siedzę, idę do sali za tłumem i nawet nie wiem co wyszło, a co nie, za sztywno. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że jesteśmy tu tylko po to by popławić się trochę w blichtrcie miejsca i gości, że może tak, ale jak będziemy starzy i nadziani, że wtedy już wypada. Jakże denerwujący jest ten stereotyp, którego do tej pory jeszcze nie zwerbalizowałam, że opera jest tylko dla nadzianych snobów. Dajmy jej szanse, odczarujmy tą fame.  Opera to nagromadzenie wielu sztuk i wkładu artystów, możemy zatopić się tu w odrębnym świecie,  niczym w kinie 5D. Szkoda się tego pozbawiać, ze względu na typowy pogląd, który krąży i odpycha przed pięknem, który pakujemy w wąski mundurek nadmuchanego ego. 
Agata Burghardt