Internetowe reakcje


Na portalach społecznościowych możemy spotkać się z reakcjami. Chodzi mi tutaj o to, co klikamy pod danym zdjęciem lub postem. Na jednym portalu będzie to łapka, a na innym serduszko. O tym jak ja to rozumiem i jak odbieram, chciałbym podzielić się z Wami w tym tekście.

Na fejsie jakiś czas temu wprowadzono taką zmianę, że oprócz przycisku „lubię to”, można dać takie reakcje jak „super”, „ha ha”, „wow”, „przykro mi” oraz „wrr”. Wielu osobom nie podobał się ten pomysł. Muszę przyznać, że mi na początku też, ale po jakimś czasie przyzwyczaiłem się do zmiany na tym portalu. Tak było również w przypadku innych „genialnych” pomysłów właścicieli.

Co zmieniły te reakcje? Moim zdaniem teraz mamy większe pole do popisu i już nie powinna się zdarzyć taka sytuacja, gdy na przykład jakiś portal poda informację o śmierci znanej osoby, a pod postem zobaczymy mnóstwo „lubię to”. Niektórzy ludzie chyba nie za bardzo zrozumieli, że to jest tylko reakcja i nikt z klikających (przynajmniej mam taką nadzieję) nie cieszył się z czyjejś śmierci. Kliknięcie tego przycisku oznaczało po prostu przyjęcie do wiadomości, a przy okazji być może zwiększenie zasięgu posta przez to, że ktoś ze znajomych tej osoby, która polubiła tamtą informację, mogła to zobaczyć.


Po wprowadzeniu nowych funkcji taka sytuacja już nie powinna mieć miejsca, bo większość osób zaznaczy „przykro mi” i nie będzie problemu. Co jednak powiedzieć o osobach, który kliknęły „ha ha”? Oczywiście może to być missclick, albo taką osobę bawi dana informacja. Takie zachowanie w internecie pozostawię bez komentarza...

A czym dla mnie są te wszystkie reakcje? „Lajki” nie są dla mnie życiem, ale są ważnym elementem. Dlaczego? Ponieważ, gdy ktoś polubi moje zdjęcie, post lub coś innego, co akurat wrzucę do sieci, to wiem, że dana rzecz dotarła do tej osoby. Jeżeli dzielę się z kimś czymś pożytecznym, to chciałbym aby dana informacja zebrała mnóstwo „lajków”. Oczywiście nie zawsze tak jest i czasami zastanawiam się nad tym dlaczego ten post nie przebił się wśród moich znajomych. Nie zmuszam nikogo do lubienia czy udostępniania (no chyba, że w słusznej sprawie), jednak patrząc na to jaką moc mają te media, mam na myśli tutaj Facebook'a, Instagrama czy Twittera, jest mi przykro, że najwięcej „lajków” dostają dziewczyny, które pokażą trochę swojego ciała lub też celebryci, nie wnoszący nic pożytecznego do naszego życia.

A wartościowych ludzi z przekazem lub też pozytywnych informacji na tych stronach ze świecą szukać. A świeca się przyda, żeby przebić się przez te ciemne czeluści portali społecznościowych.


                                                                                                                       Kamil Latuszek