W poszukiwaniu inspiracji!

Ciąg dalszy historii tramwajowych nastąpi... już za chwilę!
Przeczytałam ostatniego posta na blogu, a że teraz moja kolej na napisanie czegoś ciekawego i w obliczu braku inspiracji stwierdziłam, że wezmę przykład z Szymona. Pomyślałam, że przy najbliższej tramwajowej podróży postaram się z całych sił zaobserwować coś niezwykłego, tak jak Szymon.
https://pixabay.com/pl/budapeszt-centrum-ruchu-ulicy-city-2733084/
Wyszłam więc rano z domu w poszukiwaniu inspiracji! Tego dnia moja podróż była zaplanowana na 2 autobusy i 4 tramwaje, wiecie jak jest uczelnia, zakupy, praca, czasem człowiek się musi najezdzić, ale przynajmniej była duża szansa, że spotka mnie coś nietypowiego! Wsiadłam w pierwszy autobus, czujna jak pies i z sokolim wzrokiem obserwuje, niczym Scherloc Holmes, nieszczęsnych ludzi, nieświadomych mojej misji. Niestety pierwsza podróż zakończyła się fiaskiem. Kilkoro młodych ludzi ustąpiło starszym paniom miejsca, ktoś pomógł zagubionemu Japończykowi obsługiwać automat biletowy, nic spektakularnego. Ale ja się nigdy tak szybko nie poddaje! Czas na pierwszą przesiadke tym razem padło na tramwaj, a nóż może tramwajowe  maszyny mają więcej ciekawych historii do pokazania. Wsiadłam do 13, która wiecznie wygląda jak napakowana puszka sardynek, co mi specjalnie nie przeszkadzało. Każdy musi jakoś dojechać do celu, wręcz przeciwnie, ucieszyłam się bo szanse na wypatrzenie czegoś ciekawego były większe. Niestety sytuacja z autobusu powtórzyła się, żadnej ciekawej sytuacji, żadnych siatkarek, nic kompletnie nic! Podróżowłam tak cały dzień, aż nadzieja osiągneła poziom ZERO! Wracając do domu, już na pieszo z przystanku analizowałam swoją beznadzieją sytuacje, termin dodania wpisu bliżej niż dalej, a ja nie mam nic!
Wtedy postanowiłam wykrzesać z siebie ostatki sił. A, że zawsze staram się znaleźć przynajmniej odrobine pozytywów, nawet w najbardziej beznadziejnej z beznadziejnych sytuacji, wróciłam pamięcia do pierwszego przejazdu autobusem. Jestem wzrokowcem i potrafię wszystko odtworzyć w pamięci, przypomniałam sobie wszystkie sytuacje z 2 autobusów i 4 tramwajów. Wtedy mnie olśniło i już wiem dlaczego jeden z wykładowców zawsze powtarzał, że „tematy leżą na ulicy”. W tym przypadku w krakowskich mpk-ach.
Podliczyłam to, w mojej odtwarzanej jak film z taśmy, pamięci i wyszło mi, że conajmniej 20 razy ktoś ustąpił komuś miejsca w tramwaju lub autobusie, młoda dziewczyna pomogła Japończykowi z automatem biletowym, mężczyzna pomógł kobiecie z wózkiem wsiąć do tramwaju, ktoś pożyczył innemu gotówkę na bilet bo nieszczęśnik posiadał tylko kartę do bankomatu. Nie mówiąc już o miłych uśmiechach, czy bezinteresownej pogawędce.
Moja jednodniowa podróż przyniosła jednak coś, niesamowitego, ciekawego, a przede wszystkim pozytywnego! Wcale nie jest tak, że jesteśmy gburować i nieuprzejmi! Trzeba tylko umieć zauważać te pozytywne rzeczy, a nie skupić się tylko na tych złych! Jesteśmy super, mili i pozytywni, oby tak dalej. Brawo MY!
Barbara Węgiel