Co mi tam w głowie siedzi


I znowu to samo. Znowu „pisanie to moja pasja, a jak zbliża się termin wpisu na bloga, to mam pustkę w głowie”. Dlaczego tak jest?
pixabay.com

Poprzednio pisałam w domu i stworzyłam „przepis na wpis na bloga” składający się z gatunków dziennikarskich. Tym razem siedzę w mojej ulubionej kawiarnio-księgarni, dokładnie 10 metrów w linii prostej od uczelni. Tutaj zawsze się uczę, montuje audycje, piję ulubioną herbatę w cudownym otoczeniu książek. Tutaj znienacka nachodzi mnie wena… zazwyczaj, ale nie dzisiaj. Znam powód – po prostu czasami myśli, plany, wspomnienia i inne rzeczy w moim mózgu blendują się razem i myślę o wszystkim w jednym momencie. Sensowne pisanie na konkretny temat jest w takich chwilach bardzo ciężkie.
Powszechnie uważa się, że mężczyźni potrafią się odciąć, nie myśleć o niczym. To w ogóle możliwe?! Osobiście nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Mój mózg ma swój cel – każdego dnia wyprodukować kilkanaście wersji czarnych scenariuszy do każdej sytuacji, przy okazji jakieś pesymistyczne myśli. Spokojnie, jest też trochę przyjemniejszych kwestii – z naciskiem na TROCHĘ.
Czarne scenariusze i pesymistyczne myśli? Myślicie, że każdy tak ma? Sądzę, że nie jestem jedyna, ale na pewno nie u wszystkich jest to tak zaawansowane. Są to na przykład:
  • wejście do studia Radia Pryzmat i prowadzenie audycji, no bo przecież każdą "zawalę", a potem to już nie warto pokazywać się wśród ludzi,
  • związek, bo przecież możemy się pokłócić i co ja wtedy pocznę.
  • egzaminy, bo to oczywiste, że nie zdam, a skoro tak, to nic w życiu nie osiągnę.
  • prezentacja na zajęciach, bo gdy stoję na katedrze na pewno do sali wkroczą terroryści i mnie pierwszą zabiją,
  • jazda samochodem, bo ktoś we mnie wjedzie i to "od mojej strony", całkowicie mnie zmiażdży i zginę na miejscu,
  • przejście przez ulicę (na pasach!), bo nawet na pustej drodze pojawi się rozpędzony samochód w momencie, gdy zrobię pierwszy krok na jezdni… i zginę na miejscu,
  • mijanie się z ludźmi na ulicy, bo jak tylko przejdę obok nich, oni wbiją mi nóż w plecy, albo mnie zastrzelą,
  • wpis na bloga Radia Pryzmat, bo na pewno nic nie wymyślę…
Nie no, przesadziłam z tym ostatnim - w końcu znowu mi się upiekło - znowu litery same wychodzą spod moich palców.
pixabay.com.
To nie jest tak, że na każdym scenariuszu skupiam się w danym momencie. One są w mojej głowie, docierają do mnie, ale wypowiadając się na ocenę przed wykładowcą nie dopuszczam do siebie dogłębnej analizy potencjalnego ataku terrorystycznego, czy zamiast skupiać się na sytuacji na drodze, żałuję, że nie zostawiłam listów pożegnalnych dla moich bliskich. Żyję normalnie, cieszę się tym życiem, czerpię z niego jak najwięcej, zdobywam nowe doświadczenia, przeżywam wspaniałe chwile. Po prostu mój mózg czasami nie synchronizuje się z resztą ciała i tworzy równoległą rzeczywistość, w której każde, nawet najbardziej nieprawdopodobne, a zazwyczaj "najczarniejsze" zdarzenie jest możliwe.
Co mam z tego? Cóż, nie prosiłam o to, ale myśląc w każdym momencie o wszystkim trenuję mój mózg – czyli jest zaleta!
Może niektórych tekst przeraził, niektórych rozśmieszył, niektórym się spodobał, a niektórym ‘nie podszedł’. Nie można napisać tekstu, który trafi do wszystkich bez wyjątku. Myślę, że Wy – czytelnicy – podzielicie się na dwie główne grupy:
  1. osoby, które w trakcie czytania będą powtarzały „O, nie tylko ja tak mam!”
  2. osoby, które po przeczytaniu stwierdzą „Jejku, idź się leczyć”.
A Ty, do której grupy należysz?

Karolina Zuber