Zawsze
byłam aktywną osobą. Wszelakie możliwe sporty: narciarstwo, pływanie, jazda
konna, jazda no rowerze, rolkach, wspinaczka nigdy nie były mi obce. Szczerze
nienawidziłam tylko jednej dyscypliny – biegania. Szybkie zmęczenie, zadyszka,
czerwona twarz, płuca wyplute na chodnik. Ale… czy rzeczywiście musi być aż tak
źle?
![]() |
źródło:freepik.com |
Któregoś
wieczoru po prostu zmusiłam się do wyjścia z domu (które jak mawiają mądrzy
ludzie jest najtrudniejszą częścią każdej działalności). Pół godziny, 3,5 km
wolnym truchtem, trasa wokół Błoń zdobyta. Obowiązkowe akcesoria: słuchawki na
uszach z muzyką Radia Pryzmat, sączącą się do małżowiny i powoli acz skutecznie
zarażającą swoim bakcylem. I wcale nie okazało się to aż takie tragiczne (bieganie)
– wręcz przeciwnie, całkiem przyjemne. Wydzielające się z każdym krokiem
endorfiny, wprawiały w coraz lepszy nastrój i dawały siły do kolejnych kroków. W głowie przeliczany
dystans: 1/3, ½, ¾. W chwilach, kiedy chce się przestać: zaciśnięcie zębów i
zmuszenie własnego ciała do nieprzerywania. Dalej: przetrzymanie kolki i
uregulowanie oddechu. Po chwili okazuje się, że organizm wszedł w pewien tryb
automatyczny, nie mamy nad nim już świadomej kontroli. Nogi same bezwiednie
przesuwają się do przodu.
Po
powrocie do domu olbrzymia duma, ulga i szczęście. Ogromne ciepło. Wietrzenie,
otwarcie na oścież okien (nawet zimą). I obowiązkowe morsowanie – dla tych
posiadających wersję łazienki z wanną: 3 minuty (średnia długość jednej
piosenki) zanurzenia pod szyję w wodzie o temperaturze 0 stopni. Najtrudniej
wytrzymać pierwsze 30 sekund szoku, ale już po chwili ciało się przyzwyczaja,
wierzchnia warstwa skóry przemraża i zimno jest odczuwalne w niewielkim
stopniu. Można by rzec, że siedzi się z przyjemnością i gdy nastawiona muzyka
się kończy, aż żal wychodzić z takiej kąpieli. Żaden problem – wystarczy
ustawić sobie dłuższą playlistę.
Dla
nieszczęśników pozbawionych tego cudownego wynalazku, jakim jest wanna,
prysznic też może być całkiem niezłą alternatywą. Choć wówczas już nie jest aż
tak przyjemnie. Ciało wystawione na działanie powietrza, bez całościowego
kontaktu z wodą dużo silniej reaguje na zimno, nie przyzwyczajając się tym
samym do niskiej temperatury. W związku z tym przez cały czas odczuwa się
dyskomfort.
Po
takiej kąpieli niedość że hartujemy nasze ciało, zwiększamy jego odporność, ale
dodatkowo też pobudzamy krążenie, działając leczniczo na układ krwionośny. I wbrew
pozorom sprawa wcale nie jest taka absorbująca, jak mogłoby się wydawać. W
sumie: całe 40 minut z życia. W rezultacie: zalety zdrowotne, samozadowolenie,
dobre samopoczucie psychiczne, rześkość i energia, siły do pracy. I to wszystko
wcale za niewielkim nakładem. Zakwasy znikają po 3 dniach, a po 4, dzień bez
takiego zakończenia (osobiście preferuję wieczorne bieganie jako uhonorowanie i
zwieńczenie całodziennej działalności, aczkolwiek poranek czy środek dnia, nie
musi być gorszy. Zależy od preferowanego trybu życia) wydaje się niepełny i z
mocnym poczuciem jakiegoś braku. No i szczęście, przede wszystkim szczęście.
Usta mają spory problem z zakryciem zębów.
Sprawdzone,
polecam.
Sylwia
Łakomy