Wybory. Przywilej czy obowiązek?

10 maja 2015 roku to nie tylko kolejna piękna, majowa niedziela, ale dzień wyjątkowy, chociaż pewnie za taki go nie uważasz. Bez znaczenia jest fakt, czy jesteś młody czy stary, czy mieszkasz na wsi czy w mieście, czy na śniadanie preferujesz płatki owsiane czy jajecznicę. Liczy się tylko to, czy jesteś uprawnionym do głosowania obywatelem Rzeczypospolitej Polski. Od początku kampanii wszystkie ogólnopolskie media, każdego dnia relacjonują nam kolejne kroki kandydatów na urząd prezydenta, a tym samym (świadomie czy nie w obiektywizm nie wierzę) wpływają na decyzję, którą już wkrótce przyjdzie nam podjąć. Tylko spokojnie, w moim przypadku będzie inaczej. Jednym z głównych założeń naszego radia jest apolityczność, i tego będę się trzymała. Nie zdradzę swojego wyboru bo właśnie o WYBORZE będzie ten krótki post.



Frekwencja: nie jest źle dobrze, wcale…

Od lat frekwencja wyborcza w naszym kraju oscyluje wokół 50%. Najlepsze wyniki osiągnęliśmy na samym początku naszej demokratycznej drogi, czyli w wyborach parlamentarnych w 1989 roku (62,70%) i w wyborach prezydenckich w 1995 roku (65,70%). W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego mieliśmy już smutny wynik (23,83%), choć do tej kwestii nie przywiązywałabym większej wagi, ponieważ wybory do władz na szczeblu europejskim od ustanowienia mają zdecydowanie niższą frekwencję niż nasze wewnątrzpaństwowe wybory. Dla porównania (dosyć gorzkiego) nasi zachodni sąsiedzi Niemcy w wyborach do Bundestagu ( odpowiednik parlamentu) osiągają wyniki nie niższe niż 70% ( w latach 70. frekwencja sięgała nawet 90%). Nie chcę oceniać i wartościować, ale na tle europejskim, jeśli chodzi o nasze zbiorowe poczucie odpowiedzialności za władzę, a tym samym kształt państwa, jesteśmy średniakami. Może najwyższy czas to zmienić?


Kiełbasa i inne rarytasy…

Przez ostatnie miesiące, zaraz po włączeniu telewizora widzimy kandydatów prześcigających się w znalezieniu sposobu na zdobycie serca typowego Kowalskiego. Tak… Kampania wyborcza może przypominać szopkę. Zaśpiewam piosenkę, dam różę, długopis, pokażę Ci swoją ludzką twarz podczas gotowania żurku, przylecę helikopterem, czy też będę… po prostu piękna. Stop! Przecież nie o to tutaj chodzi. Mamy wybrać głowę państwa, a nie najgłośniejszą małpkę w cyrku. Pamiętajmy o tym, że część kampanii jest sponsorowana z budżetu państwa, dlatego to, że czyjaś twarz w spotach reklamowych pojawia się najczęściej, wcale nie świadczy o tym, że ma największe poparcie, a tylko o tym, że obecnie dostaje największe dotacje. Równocześnie chciałabym przypomnieć o tym, że nad kampanią wyborczą czuwa sztab ludzi, którzy wychodzą z siebie, aby przekonać nas do swojego kandydata, są to często drobne manipulacje, otwarte ataki , czy próby symbolicznego przekupstwa. Powinniśmy, więc podchodzić do tego wszystkiego z dużym dystansem. Jak więc wybierać? 

 Wybierz świadomie

Nie jest to jakaś specjalna filozofia. Daj sobie pół godziny,  poczytaj programy, zastanów się, czy wizja państwa proponowana przez danego kandydata Ci odpowiada. Wybierz tego, z którego poglądami zgadzasz się w największym stopniu (zgoda w 100% oczywiście jest niemożliwa takie czary tylko za Gierka). A jeśli szkoda Ci czasu, to proszę… http://www.latarnikwyborczy.pl/ to proste narzędzie, które pozwoli Ci w łatwy sposób określić z czyją wizją państwa zgadzasz się w największym stopniu. A teraz idź na wybory, oddaj swój głos świadomie, to nic nie kosztuje, nic nie boli, a może nawet coś zmieni…

Sylwia Pyzik