Czytanie sportem narodowym Polaków?

Pierwsze książkowe Igrzyska olimpijskie uważam za otwarte! Czytanie sportem narodowym Polaków! Kto pokona tysiące stron i zdobędzie szczyt? Tak pewnie brzmiałyby nagłówki prasy sportowej, gdyby czytanie było rzeczywiście sportem. Tymczasem dla Polaków to od lat raczej sport ekstremalny...

źródło:freepik.com

Od jakiegoś czasu do znudzenia powtarza się w mediach (potwierdzają to też badania), że Polacy książek ani specjalnie często nie kupują, ani nie czytają. Czasem wydaje mi się to lekko naciągane, bo jest także mnóstwo osób, które nie tylko czytają dużo, ale nawet wyrabiają średnią krajową za kilku rodaków. A skoro ta wynosi, o zgrozo, cztery, pięć książek na rok wielkim wyczynem to nie jest.

Wyzwanie
A więc nie lubimy czytać. No dobrze, niech będzie… Ale, ale, tymczasem aż 86 tysięcy Polaków zadeklarowało: przeczytam 52 książki w tym roku. Oszaleli? Nagle pokochali specyficzny zapach papieru? Niespodziewanie szum kartek stał się miodem na ich uszy? Nie sądzę. Bo oczywiście są tacy, dla których wyzwaniem jest lektura programu telewizyjnego, są też tacy, którzy bez opamiętania pożerają kolejne tomy „Gry o Tron”, trylogii o Teodorze Szackim, czy innych podbijających listy bestsellerów utworów, i tacy dla których Dostojewski, czy Rilke to nie zupełnie nieznane nazwiska, a raczej pozycje obowiązkowe.


Ale wróćmy do samego wyzwania. Na czym polega? W opisie akcji można znaleźć takie informacje: „52 to przeciętna liczba tygodni w roku kalendarzowym. Wychodzi średnio książka na tydzień. Grubość - dowolna. Format - też. Bez znaczenia czy beletrystyka, fantasy, historyczna, science-fiction czy coś naukowego. Bo cel naszej akcji jest jeden - poszerzamy swoje horyzonty!”

Odwieczne pytania
Poszerzamy więc horyzonty. I dobrze. Cel jest szczytny. Pojawiają się jednak pytania, chyba śmiało można tak powiedzieć, odwieczne. Czy każdy może takie wyzwanie podjąć? Odpowiem od razu. Tak, każdy. Jeśli już porównujemy czytanie ze sportem, to jest trochę jak z bieganiem, tam wystarczą dobre buty, tu książka, niekoniecznie nawet dobra.
A jaki jest sens przeczytania 52 książek, tylko po to, by sprostać wyzwaniu? Lub kiedy żadna z nich nie należy do literatury z najwyższej półki? Czy lepiej przeczytać kilka książek w stylu „50 twarzy Greya”, czy może lepiej dla odmiany sięgnąć po jakiegoś Sienkiewicza, Marqueza, czy innego pisarza cieszącego się całkiem niezłą reputacją? Tu odpowiedź jest niejednoznaczna. Spróbował jej udzielić opolski księgarz Witek Sułek:
„Często powtarzam, że wolę sytuację, w której ktoś przeczyta jedną książkę, ale uważnie i świadomie. Książkę, która coś wniesie do jego życia. [...] Czytanie nie opiera się na liczbie "zaliczonych" książek, tylko wiąże się z zaangażowaniem, przeżyciem, a później rozmową z przyjaciółmi. Tak naprawdę książka zostaje w głowie tylko wtedy, kiedy jest przepracowana, kiedy o niej porozmawiam. Taka lektura pozostaje w głowie na lata .”


Dobre i złe książki 
I to moim zdaniem sytuacja idealna, kiedy bierzemy do ręki książkę i zatracamy się w niej na dobre, nie możemy oderwać wzroku od białych kartek zapisanych czarnym maczkiem, a w naszej głowie powoli rodzi się wyobrażenie świata przedstawionego, którego stajemy się niemymi obserwatorami. Jeśli książka jest dobra bez problemu odnajdujemy się w wykreowanej przez autora rzeczywistości. Paradoksalnie, dobrze czyta nam się też te złe. Ale nie jest też tak, że złe książki niczego nas nie uczą. A jakże. Uczą, żeby po pierwsze następnym razem lepiej wybierać lekturę, pokazują jak można zepsuć całkiem dobrą historię albo po prostu pozwalają się odprężyć, i co wytrawniejszych czytelników doprowadzą do łez. Łez rozpaczy, ewentualnie ataku śmiechu, lepiej praktykować to drugie, bo śmiech podobno przedłuża życie. ;)


Po prostu czytaj
Dlatego też do samego wyzwania warto podchodzić rozsądnie. Plusem jest, to, że taka akcja w ogóle zaistniała, bo promowanie książek w XXI wieku jest szczególnie cenne. I nie ważne, czy w tym roku przeczytasz 52 książki, czy 5, ważniejsze jest, ile z nich wyniesiesz. Zresztą sama Wisława Szymborska powiedziała kiedyś, że czytanie jest najlepszą zabawą jaką sobie ludzkość wymyśliła. I miała rację, nie róbmy więc z niego sportu na siłę, bawmy się tym, odkrywajmy, czytajmy książki bardzo złe i bardzo dobre. Rozwijajmy wyobraźnię i jak pisze autor akcji, po prostu poszerzajmy horyzonty...


Justyna Kępa