Sztuka na wyciągnięcie ręki

W kolejnym wpisie na naszym blogu zapraszamy Was na relację ze spotkania z Joanną Rajkowską. O swoich wrażeniach opowiada dziennikarka programu PozaRządem Karolina Walczowska.

W sobotę, 29 listopada, w Muzeum Narodowym w Warszawie miałam okazję gościć na spotkaniu z Joanną Rajkowską. To nazwisko wiele nie zdradza, ale palma jej autorstwa, stojąca przy Alejach Jerozolimskich już tak. Rajkowska jest m.in.: autorką projektów publicznych, obiektów, filmów, instalacji. Studiowała malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jej wcześniejsze realizacje były rezultatem zainteresowań cielesnością, chorobą oraz bezradnością wobec rozpadu ciała, pamięci i atrofii historii. O tym właśnie opowiadała, ale i sama próbowała dociec, jak pojąć pewne sfery życia, zinterpretować je sztuką. Mówiła także o tym, że prawdziwa sztuka powinna mieć szersze grono odbiorców.

źródło: Wikipedia (Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich (2002-2008), Warszawa. Stan luty 2008, po niedawnej konserwacji i wymiany liści palmy latem 2007)

Podczas pierwszej części spotkania artystka odniosła się do swojego projektu z 2000 roku pt. „Satysfakcja gwarantowana”. Wydawać by się mogło, że puszki z obrazkami różnych części ciała oraz wizerunkami członków jej rodziny będą pewnego rodzaju chwytem marketingowym, zwłaszcza, że prace były wykonywane z zastosowaniem metod przemysłowych. W skład projektu wchodziły: seria puszkowanych napojów chłodzących w 6 smakach, 2 gatunki mydeł, wazelina i perfumy. Produkty przygotowano według zasad obowiązujących na rynku – miały swój tytuł, logo, starannie zaprojektowane opakowania. Napoje można było wypić, mydło się mydliło, a perfumy pachniały. Wyprodukowano setki tysięcy sztuk. W tym momencie artystka dysponuje jedynie kilkoma egzemplarzami swoich dzieł.

Puszki sprzedawano w domach aukcyjnych. Seria była bardzo osobista, ponieważ zapuszkowaniu poddane zostały wydzieliny z ciała samej Rajkowskiej. Między innymi pojawiają się: szara substancja mózgu, wyciąg z gruczołu piersi, śluz z pochwy, rogówka, endorfiny. Hasło promocyjne przedsięwzięcia „Satysfakcja gwarantowana” brzmiało: „po spożyciu możesz przeżyć moje życie”. Wystawa odbyła się także za granicą, gdzie również cieszyła się dużą popularnością. Mimo, że ten projekt jest tak bardzo indywidualny,  jego odbiorcy  bardzo utożsamiają się z autorką. Nie każdy potrzebuje sztuki, ale każdy potrzebuje mydła.


Druga część wykładu została poświęcona opowieści artystki o jej pobycie w Bernie, w Szwajcarii. Nie był to dla niej przyjemny okres, ponieważ nie mogła poradzić sobie po śmierci matki. Tematy pogrzebowe i chęć pójścia ze sztuką w życie codzienne, skłoniły Joannę Rajkowską do refleksji na temat chowania zmarłych. I tak, w mieście, gdzie ludzie są gotowi na alternatywną formę pochówku postanowiła zainstalować w moście model zwierzęcia, ale nie takiego miłego, udomowionego, a nietoperza – istoty nieznanej i niezrozumiałej. Taką też nazwę („Nietoperz”) miał niezrealizowany w 2009 roku projekt. Artystka długo szukała odpowiedniego mostu, jednak w jej mniemaniu, nietoperz wyglądał idealnie na moście Kornhausbrücke, który nazywany jest też mostem samobójców. Złożenie prochów ludzi, którzy by sobie tego życzyli, miało jednak jeden warunek — prochy musiały być ze sobą zmieszane. W ten sposób ludzie, którzy nie znali się za życia, spoczęliby razem po śmierci, w absolutnej fizycznej bliskości.

Artystka odtworzyła również film umierającego mężczyzny, który przed śmiercią chciał po raz ostatni zobaczyć dom, w którym mieszkał większość życia. Rajkowska spełniła to marzenie. Pojechała i nagrała dla niego film. Historia miała miejsce w Berlinie.

Projekty, które tworzy Joanna Rajkowska są nietuzinkowe, dla niektórych mogą być wulgarne, kontrowersyjne, nie do przyjęcia. Każdy ma prawo odebrać komunikat autorki jak chce. Artystka przez całe spotkanie podkreślała, że sztuka powinna towarzyszyć nam w życiu codziennym, bo mogłoby to dawać dużo niesamowitej energii. To artysta powinien znaleźć odpowiednie miejsce w przestrzeni. Dodała też, że szpitale są miejscem, w których na ścianach mogłyby gościć obrazy, czy instalacje poprawiające i napawające pacjentów optymizmem. Jeżeli my, odbiorcy, będziemy tego chcieli, to sztuka jest na wyciągnięcie ręki.

Karolina Walczowska